piątek, 17 października 2014

Paradoks miasta, cz. 2. Parki Woli

Nadszedł czas na drugą (pierwszą znajdziecie tutaj), bardziej rozbudowaną, bo dotyczącą parków część zestawienia, opisującego tereny zielone warszawskiej dzielnicy Wola. Na Woli znajduje się 6 parków oraz XIX-wieczny Ogród Ulricha, co daje w sumie 7 obiektów, z których większość w zasadzie stłoczona jest w jednym miejscu. Ich lokalizacje można odnaleźć na mapie inwestycyjnej dzielnicy Wola.

Parki

Pies spaceruje wyłącznie na smyczy

Osobom przebywającym na terenie skweru zabrania się w szczególności:
[...]
4. Prowadzenia psów bez zachowania zwykłych lub nakazanych środków ostrożności. Psy powinny być wyprowadzane na smyczy, a zwierzęta agresywne lub mogące stanowić zagrożenie dla otoczenia, również w kagańcach i pod opieką osób dorosłych, które zapewnią sprawowanie nad nimi kontroli.
Lasek na Kole to ogromny zielony teren - ma aż 44 hektary. Mieści się pomiędzy alejami Obrońców Grodna i Prymasa Tysiąclecia. Nie ma w nim żadnych dodatkowych atrakcji - tylko spokój, cisza i leśne ścieżki, wzdłuż których rozmieszczono niezbyt gęsto ławki oraz kosze na śmieci. Teoretycznie na terenie leśnym psy powinny poruszać się wyłącznie na smyczy, zauważyłam jednak, że mało kto tego przepisu przestrzega. Przeciwnie, większość opiekunów puszcza wolno swoich pupili natychmiast po przekroczeniu granicy lasu. O zasadności takiego zachowania można by długo dyskutować, muszę jednak przyznać, że nie do końca mnie ono dziwi. Do Lasku na Kole nie przychodzą raczej matki małymi dziećmi, nie ma w nim bowiem żadnego placu zabaw, a monotonny spacer po ubitej ścieżce dla mało którego dziecka będzie atrakcją. Z tego powodu obiekt ów wydaje się świetnym miejscem na wybieganie psa. Trzeba natomiast mieć się na baczności, gdyż przez sam środek terenu biegną jak najbardziej używane tory kolejowe - stali bywalcy przyzwyczaili się już do swobodnego przekraczania ich w niedozwolonych miejscach, osobiście jednak nie polecam takich partyzanckich metod. Lepiej trzymać się ścieżek.

Park im. księcia Janusza niewielki teren zielony, który w zasadzie bezpośrednio sąsiaduje ze wspomnianym wcześniej Laskiem na Kole. Znajdują się w nim piaskownica, wyjątkowo rozbudowany plac zabaw i sporo ławek, które zwykle okupują matki z wózkami, osoby starsze, a także lokalni miłośnicy piwa pod chmurką. O popularności parku doskonale, acz negatywnie świadczy liczba petów i kapsli od butelek porozrzucanych na ziemi w okolicy ławek, szczególnie tych bliżej Obozowej. Na szczęście, część parku oddalona od ulicy, a przylegająca do Lasku na Kole jest znacznie czystsza, a także mniej zagospodarowana. Ławki znajdują się w większym oddaniu od siebie, alejki są wąskie i niewybetonowane, a trawniki rozległe i w miarę równe. Taka okolica zdecydowanie sprzyja treningom. 

Park Moczydło, znany również, jako Górka Moczydłowska, znajduje się pomiędzy ulicami Górczewską, Prymasa Tysiąclecia, Czorsztyńską i Deotymy. To aż 20 hektarów zieleni, które zagospodarowano w różnorodny sposób: w parku mieszczą się plac zabaw dla dzieci, siłownia na świeżym powietrzu, stawy rybne oraz rozległe trawniki. To bardzo różnorodne miejsce, w którym każdy znajdzie dla siebie ciekawy sposób spędzania wolnego czasu - oczywiście, poza psami, te bowiem mogą przebywać na terenie parku jedynie na smyczy (a egzemplarze agresywne również w kagańcu). Czy słusznie? To kwestia dyskusyjna. W przypadku czworonogów nie do końca zdyscyplinowanych, obdarzonych silnym instynktem myśliwskim zwolnienie ze smyczy w pobliżu zbiorników wodnych to rzeczywiście kiepski pomysł - w okolicy stawów jest mnóstwo kaczek i mew, ich brzegi zaś często i gęsto obsiadają wędkarze. Pies w łowieckim amoku mógłby, łagodnie rzecz ujmując, napsuć ludziom nieco krwi, a ptaki mocno zestresować. Uważam jednak, że nic nie powinno stać na przeszkodzie przed spuszczeniem psa ze smyczy na którymś z rozległych trawników, położonych bliżej obrzeży parku od strony ulicy Deotymy lub na samej Górce Moczydłowskiej. Od części ze stawami są one oddzielone wysokim żywopłotem oraz drzewami, tak, że zajęty zabawą pies nawet nie zauważy, iż gdzieś dalej mógłby spotkać ptactwo, na które można zapolować. Warto zaznaczyć, że tamtejsi psiarze doskonale zdają sobie z tego sprawę i w pobliżu wody istotnie prowadzą swoich pupili na smyczach.

Park im. generała Józefa Sowińskiego mniejszy, ale za to ogrodzony teren, na którym znajduje się sporo przeznaczonych dla ludzi atrakcji: amfiteatr, gdzie odbywają się koncerty, boisko do gry w koszykówkę, ogrodzony plac zabaw oraz piaskownica. Poza tym, rzecz jasna, znajdziemy tu sporo całkiem dużych trawników, po których pies mógłby swobodnie pobiegać, gdyby nie obowiązujący na terenie obiektu zakaz. Zieleń parkowa jest zadbana i uporządkowana, więc spuszczenie psa ze smyczy w okresie kwitnienia kwiatów może nie być najlepszym pomysłem, jestem jednak pewna, że bawiące się czworonogi nikomu nie przeszkadzałyby zimą. Szkoda, że z przeznaczonych dla dzieci atrakcji jedynie plac zabaw posiada własne ogrodzenie. Wydaje mi się, że postawienie niewielkiego płotu również wokół piaskownicy i boisk znacznie ułatwiłoby pokojowe funkcjonowanie obok siebie psiarzy i osób pragnących wypoczywać w parku bez towarzystwa czworonogów.

Park Szymańskiego mieści się w sąsiedztwie wspomnianego wyżej parku Sowińskiego, między ulicami Górczewską i Wolską. To bardzo interesujący obiekt, a przy tym naprawdę duży - jego teren to aż 22 hektary. Wielkość parku pozwoliła zagospodarować go w interesujący, a przy tym przemyślany sposób. Mamy więc sztuczką rzekę, fontanny i urocze, czerwone mosty. Mamy osobne ścieżki dla rowerzystów i rolkarzy oraz przestronne chodniki. Mamy ogrodzone place zabaw dla dzieci. Mamy też ujęcia wody pitnej (!), z której mogą skorzystać wszyscy spragnieni po wysiłku fizycznym lub zabawie. Wreszcie zaś, gdzieś w centrum tego wszystkiego, mamy ogromny, płaski trawnik, który samą swoją obecnością zachęca do spuszczenia psa ze smyczy i zorganizowania treningu frisbee - czego, oczywiście, zgodnie z przepisami nie można zrobić.

Park powstańców Warszawy niewielki teren zielony o powierzchni 8 hektarów, mieszczący się w okolicy cmentarzy Wolskiego i Powstańców Warszawy. Ładna centralna aleja prowadząca do pomnika “Polegli - Niepokonani” Gustawa Zmeły nieco kontrastuje z pozostałymi, raczej “nieuczesanymi” częściami parku (aktualnie trwają w nim jednak prace rewitalizacyjne). Na rozległym trawniku od strony ulicy Wolskiej znajduje się siłownia na świeżym powietrzu oraz sporo wolnej przestrzeni, w sam raz, aby wybiegać psa. Park nie jest ogrodzony, więc (poza tym, że niezgodne z regulaminem) spuszczenie ze smyczy czworonoga zainteresowanego samochodami, czy tramwajami może nie być najlepszym pomysłem. Jednak psy odpowiednio wychowane, czy po prostu skoncentrowane na swoim przewodniku lub piłce mogą świetnie się tam bawić, raczej nikomu nie wadząc.

Przykre jest to, że chociaż regulamin nie zakazuje czworonogom wstępu na teren wyżej wymienionych parków to w żadnym z nich nie widziałam koszy na psie odchody, czy też psich stacji, które można napotkać idąc wzdłuż Parku Krasińskich na tamtejszy wybieg.


Pies zostaje przed bramą

Ogrody Ulricha to specyficzny obiekt, historyczna spuścizna po założonym w 1805 roku gospodarstwie ogrodniczym. Ów niewielki teren mieści się tuż przy centrum handlowym Wola Park. Jak głosi regulamin umieszczony na tablicy przy bramie, większość znajdujących się w tym parku drzew to pomniki przyrody, a on sam podlega ochronie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Podczas wizyty w ogrodzie należy przestrzegać szeregu zakazów, a brak możliwość odwiedzenia go z psem to tylko jeden z nich. Zabronione jest też, między innymi, wchodzenie na trawniki, czy wyjeżdżanie na teren parku rowerami - w ogrodzie można doprawdy poczuć się jak w muzeum. Biorąc pod uwagę, jak wielu (niestety!) jest nieodpowiedzialnych właścicieli psów, wierzę, że zakaz odwiedzania parku w towarzystwie czworonogów jest uzasadniony i rzeczywiście obecność psów mogłaby przysłużyć się zniszczeniu na przykład rosnących tam wiosną kwiatów, czy destrukcji objaśniających nazwy roślin tabliczek. Zresztą, park jest na tak mały, że nie jestem pewna, czy w ogóle nadaje się na spacery z przedstawicielem rasy większej niż miniaturowa, więc z psiej perspektywy nie jest to szczególna strata.

Jak pewnie zdążyliście zauważyć, w parkach na Woli psów i ich przewodników nie wita się z otwartymi ramionami. Owszem, właściciele czworonogów mogą odwiedzać je wraz pupilami, jednak korzystanie z uroków miejskiej zieleni mają utrudnione ze względu na restrykcyjne regulaminy. Co z tego wynika i jak moglibyśmy zmienić tę sytuację? O tym będę pisała za tydzień, w kolejnej części cyklu.

8 komentarzy:

  1. Mieszkamy na Woli w bezpośrednim sąsiedztwie trzech parków - Sowińskiego, Moczydło oraz Szymańskiego. W każdym z tych parków psy mają swoje "miejsca" gdzie mogą pobrykać. Jednak miejscem psich spotkań jest jest Park Szymańskiego. Tutaj psy bawią się i ganiają na wielkiej łące, żyją sobie w symbiozie z biegaczami i rolkarzami i dziećmi. Zapraszamy wszystkich serdecznie do odwiedzenia nas w tym parku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie. Martwią mnie takie sytuacje, kiedy regulamin korzystania z danego terenu jest całkowicie rozbieżny z rzeczywistością. Uważam, że to zostawia furtkę do ewentualnego karania właścicieli psów mandatami, a nawet całkowitego wyrzucenia czworonogów z danego obiektu w ramach kary, że ich przewodnicy nie przestrzegają przepisów. Warszawa to bardzo zapsione miasto, a Wola to już chyba szczególnie, i chciałabym, żeby przepisy dotyczące korzystania z miejskiej zieleni wraz z psem były pisane w rozsądny, życiowy sposób.
      A tak z innej beczki, mam nadzieję, że jeszcze nie raz wpadnę do Parku Szymańskiego - jest naprawdę super!

      Usuń
  2. Nieźle się napracowałaś przy tworzeniu tego zestawienia ;) Macie przepiękne i duże parki. Czasem zastanawiam się ile tak naprawdę szkody robią psy i ich właściciele, że nie pozwala się im na swobodne korzystanie z terenów zielonych? Czy w ogóle robią jakąś szkodę? Dlaczego psiarzom tak utrudnia się życie. We Wrocławiu coraz więcej zamykanych jest trawników, puszczać psa można tylko w kagańcu i to tylko chyba w nocy, nie ma tu żadnego (ani jednego maleńkiego) wybiegu i miasto nawet nie planuje takiego. Chyba czas się przenieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, prawda, trochę musiałam się najeździć po mieście, szczególnie, że mieszkamy na obrzeżach Woli i zdecydowanie lepszy dojazd mam do śródmieścia i na Pole Mokotowskie, niż do wymienionych tu parków. Przyznam szczerze, że nie wiem, czy jeszcze kiedyś zdecyduję się na przygotowanie tekstu, który wymaga, aby poświęcić tyyle czasu na research w terenie.

      Co do szkód wyrządzanych przez psy... Wyobrażam sobie, że pies jak się uprze, może rzeczywiście coś zniszczyć - np. rozkopać bardzo zadbaną rabatę z kwiatami. Problem tkwi jednak nie w destrukcyjnych właściwościach zwierząt, ale braku odpowiedzialności właścicieli, którzy często po prostu nie zwracają uwagi na to, co ich psy robią podczas spaceru. Bo przecież zabranie psa od tej nieszczęsnej przykładowej rabaty to tak naprawdę żaden kłopot. Trzeba tylko zauważyć, że zwierzę "lezie w szkodę". Dlatego uważam, że zamykanie parków i zieleńców to nie rozwiązanie. Chciałabym, żeby przepisy były dostosowane do realnego użycia wymienionych tu terenów i promowały odpowiedzialne podejście do psów i szkolenie, mające na celu możliwość sprawowania kontroli nad zwierzęciem, kiedy jest zwolnione ze smyczy. Myślę, że wszystkim taka zmiana wyszłaby na dobre.

      Usuń
  3. Dzięki Dominika za zestawienie, obie części są super i pewnie wielu osobom się przydadzą - mnie na pewno:) Na wolskich i śródmiejskich skwerach często spotykam panią z dwoma seterami, chyba mamy podobne godziny spacerów, i co rusz się z daleka nabieram, że któryś z nich to Tytania, ale z bliska wyglądają jednak kompletnie inaczej. Tak samo nie spotkałam nigdy goldena, który byłby chociaż w miarę podobny do Polara. Niesamowite to jest, że dopóki człowiek się nie zainteresuje jakąś rasą, to wszystkie psy wyglądają tak samo, potem - zupełnie różnie. #złotamyśl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tekst Ci się przyda - mam nadzieję, że razem z Chrupkiem rzeczywiście skorzystanie na tej lekturze. :)
      Z tymi rasami to absolutna prawda, zwłaszcza, że mając już psa danej rasy człowiek zaczyna się dowiadywać detali, o których wcześniej nie miał pojęcia, orientować się w liniach, etc. W przypadku seterów irlandzkich są np. dwie podstawowe linie, amerykańska i europejska, które się dość znacząco różnią. T. jest z tej amerykańskiej i jeżeli postawić ją przy europejskim zwierzu naprawdę widać różnicę. :)

      Usuń
  4. kurcze faktycznie obostrzenia jak nie wiem co O.O ale piękne te parki macie. U nas w paru też jest woda, ale raczej ludzie właśnie tam puszczają psy jak jest ciepło i towarzystwo się pluska w najlepsze :D

    OdpowiedzUsuń
  5. obszerne opracowanie tematu :) napracowałaś się przy tym, niech zatem służy dobrze innym ludziom, gdy będą planować spacer z psem.
    ps.czekam na kolejny wpis.

    Pozdrawiam
    Michał, mój najnowszy wpis na blogu: szkolenie golden retrievera

    OdpowiedzUsuń

Uwagi? Opinie? Chętnie poznam Twoje zdanie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...