piątek, 26 grudnia 2014

II zjazd rodzinny...

...czyli świąteczny spacer warszawskich Arislandów.

W niedzielę 21 grudnia odbył się kolejny spacer mieszkających w Warszawie rudzielców rodem z siedleckiej hodowli Arisland. Podobnie, jak za pierwszym razem spotkaliśmy się na Polu Mokotowskim, tuż przy zejściu do jeziora. Chociaż pogoda zdecydowanie nie sprzyjała długiemu włóczeniu się po parku frekwencja dopisała, a na spotkaniu pojawił się spory tłumek zarówno ludzi, jak i psów.

Długo zbierałam się do zorganizowania kolejnego spaceru warszawskich Arislandów - pierwsza edycja miała miejsce w lutym, więc jak łatwo policzyć oczekiwanie na edycję drugą trwało dokładnie 10 miesięcy. Po intensywnych wakacjach, z miesiąca na miesiąc aura robiła się coraz bardziej jesienna i nieprzyjemna - do tego stopnia, że z irlandzkim spotkaniem chciałam poczekać na zimę. Taką prawdziwą, ze śniegiem i mrozem. Nadszedł jednak grudzień, a zimy jak nie było, tak nie ma, doszłam więc do wniosku, że nie ma sensu czekać dłużej, a z Arislandowym spotkaniem najlepiej będzie uwinąć się jeszcze przed świętami. Facebook poszedł w ruch; ustalono datę i godzinę. Potem pozostało już tylko czekać.
Skromny świąteczny poczęstunek: dla dwunogów czekoladowe Mikołaje, a dla czworonogów - kurze łapki.

Ku mojemu zaskoczeniu w wyznaczoną niedzielę na Polu Mokotowskim w towarzystwie swoich ludzi pojawiło się aż 7 seterów irlandzkich, a wśród nich jedna z miotowych sióstr T. Po przywitaniu się z obecnymi i wręczeniu wszystkich drobnych upominków całą grupą ruszyliśmy w stronę słynnej psiej łączki. Wybraliśmy drogę na skróty, przez jezioro, które w sezonie jesienno-zimowym jest pozbawione wody. Dzięki temu psy mogły bezkarnie “zahaczyć” o pokrywające dno jeziora kałuże. Oczywiście, w korzystaniu z naturalnego SPA prym wiodła T., która już po upływie pierwszych dziesięciu minut spotkania bardziej niż dostojnego setera przypominała potwora z bagien.
Spacerowicze w komplecie. Jak widać ustawienie do zdjęcia siedmiu psów to nie lada wyzwanie.

Woda z kałuży jest nie tylko smaczna, lecz również doskonale pielęgnuje sierść.
Marsz przez jezioro.

Na psiej łączce były zabawy, przepychanki, gonitwy oraz zabawy piłkami i frisbee. Muszę przyznać, że obserwowanie zabaw tak licznej grupy psów, jednocześnie bardzo podobnych i bardzo różnych od siebie, to ogromna przyjemność. T. wprawdzie przez większość czasu trzymała się raczej z boku, jednak pozostali członkowie rudej rodziny wykazywali znacznie większe zainteresowanie swoim towarzystwem, więc było co podziwiać.
Fantastycznie fotogeniczna Sz.
T., jak zawsze, biega (bo przecież nie chodzi!) swoimi drogami.
Zabawa!
Najmłodszy uczestnik spaceru i spotkany po drodze mały toller.

Oczywiście, nie byliśmy sami - na Polu Mokotowskim, jak zawsze, kręciło się mnóstwo najróżniejszych psów. Co więcej, zdaje się, że na ten sam dzień zjazd rodzinny zaplanowali także właściciele warszawskich rhodesianów - nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam na raz tylu przedstawicieli tej rasy. Zamieszania i radości było co nie miara i w tym kontekście muszę przyznać, że jestem szalenie dumna z zachowania T. podczas spaceru. Wychodząc z domu byłam psychicznie przygotowana na użycie gwizdka i nieco stresu związanego z nie tak dobrym, jakbym sobie tego życzyła, przywołaniem. Tymczasem T. na przywołanie komendą słowną reagowała za każdym razem. Potrafiła po podejściu do mnie grzecznie wysiedzieć, czekając na zwolnienie, mimo że znajdowała się przecież w grupie ludzi. Zaprezentowała też ładne zmiany pozycji leżeć-siad oraz chodzenie przy nodze z pełnym kontaktem wzrokowym bez smyczy.

Świąteczny spacer warszawskich Arislandów trwał mniej więcej półtorej godziny. Chętnie zostałabym dłużej w tak miłym towarzystwie, ale zimno zagoniło nas do domu - bezpośrednio przed spotkaniem byłam z T. na treningu, więc zdążyłam naprawdę nieźle wymarznąć. Mimo to nie zamierzam z organizacją kolejnego spotkania czekać do wiosny. Mam nadzieję, że rudzielce wkrótce znowu będą miały okazję razem pobiegać.
W drodze powrotnej: zmarznięta pańcia i potwór z bagien.


PS. Po więcej zdjęć zapraszam na seterowego Facebooka.

14 komentarzy:

  1. Jakie świetne spotkanie tylko pozazdrościć. Szkoda, że pogoda nie dopisał, ale wydaje mi się, że przeszkadzało to jedynie dwunożnym uczestnikom spotkania...
    T., się cudownie spisała jeśli chodzi o przywołanie, musisz być z niej bardzo dumna.

    H&F
    Źyczę Wesołych Świąt! :)
    jaimojaspanielka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ to musiało być piękne widowisko - tyle rudych seterów :) czy w każdej chwili wiedziałaś, który jest twój? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam! Przede wszystkim, T. zachowywała się dość aspołecznie i wolała polować, niż bawić się z innymi psami. Po drugie, generalna zasada spacerowa z nią jest taka: "jeżeli nie wiesz, gdzie jest Twój pies to jest za Tobą". Działa. :P
      No i wreszcie, chociaż to są bardzo podobne (bo z jednej hodowli) psy, to wciąż jednak bardzo różne. Być może nie widać tego na zdjęciach, ale na żywo już tak: inne mordki, inny stopień ofutrzenia, odrobinę inne odcienie sierści, etc. Naprawdę, nie tak trudno je odróżnić. :)

      Usuń
    2. No dobra, wiadomo że rodzice zawsze wiedzą, które ich ;) na zdjęciu grupowym T. ma największe stożkogłwie :D

      Usuń
    3. Tak jakoś się jej łebek ułożył. Dodam też, że mamy całą serię zdjęć grupowych, na których pozostałe psy są w różnych konfiguracjach, a T. jako jedyna siedzi cały czas na zadku, jak matka przykazała. :P

      Usuń
  3. No no posłuszeństwo level hard :) możesz być najdumniejszą psią mamą w mieście :P

    OdpowiedzUsuń
  4. ...tyle atrakcji dookoła, więc jak tu się w równym szeregu ustawić?... :D

    OdpowiedzUsuń
  5. miałam szczęście uczestniczyć w paru takich borderzych spędach :D Piękne te Wasze "Sweterki", bardzo mi się podobają :) Takie smukłe i poważne, nie to co wesoły, kompaktowy borderek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, czy takie poważne? Na pewno jednak zdecydowanie więcej miejsca zajmują w domu od kompaktowego borderka ;)

      Usuń
  6. Haha, T. jest wyjątkowa w swoim rodzaju :) Mam wrażenie, że nieco zmężniała od sierpnia.
    Bardzo miły pomysł z upominkami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, trochę się zmieniła. Ogólnie, suki mogą dość mocno zmienić się po pierwszej cieczce, zarówno pod kątem ogólnej budowy, jak i sierści.

      Usuń
  7. Piękne psy, śliczny widok, tyle hasających seterów :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie fajny pomysł na spotkanie! :) my z dziewczynami planowałyśmy urodzinowe spotkanie, ale niestety w końcu nic z tego nie wyszło :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy to szczęście, że naprawdę sporo Arislandów mieszka w Warszawie - nie ma w tym zresztą nic dziwnego, bo hodowla znajduje się w Siedlcach, więc całkiem blisko. Jednocześnie na Facebooku prężnie funkcjonuje Arislandowa grupa, co znacznie ułatwia umawianie się na wspólne spacery. :) Niebieskie narzędzie Szatana jednak się do czegoś przydaje. :P

      Usuń

Uwagi? Opinie? Chętnie poznam Twoje zdanie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...