Każdy kto zagląda tu nie od dziś doskonale wie, że T. jest psem, którego jedzeniem trudno jest zmotywować do pracy. Ruda żyje dla swobodnego biegania lub frisbee (w tej kolejności), a że nie zawsze ma się pod ręką ulubiony park lub bezpieczne miejsce do puszczania dalekich backhandów bywa, że trening z T. zmienia się w nie lada wyzwanie. W związku z tym, poszukiwanie tych najpyszniejszych smakołyków trwa nieustannie, a ja chętnie sięgam po rozmaite nowości. Ostatnio w treningowej nerce wylądowały przysmaki Sea Jerky Tiddlers firmy FISH4DOGS.
Rybki i… jeszcze trochę rybek!
Pierwszym co rzuca się w oczy w przypadku Sea Jerky jest niezwykle prosty skład - smakołyki zawierają jedynie pieczone skóry ryb. Po prostu. Nie ma w nich zbóż, glutenu, konserwantów, czy sztucznych barwników co z pewnością docenią opiekunowie czworonożnych alergików, którym niezwykle trudno jest dobrać bezpieczną karmę i przekąski. Dzięki temu skład analityczny również wygląda zachęcająco. Rybne kostki są nisko kaloryczne i powinny dobrze sprawdzić się u psów z nadwagą i takich, które szczególnie muszą dbać o linię. W Sea Jerky Tiddlers znajdziemy: 79% białka, 2,4% tłuszczu, 0,6% błonnika, 10% popiołu oraz 0,3% kwasów Omega-3.
Warto zaznaczyć, że smakowity skład Sea Jerky ma wyraźne odzwierciedlenie w zapachu przekąsek, które są na tyle aromatyczne, że czuć je nawet przez plastikowe, hermetycznie zamknięte opakowanie. Producent wprawdzie zadbał o to, aby wyposażyć torebkę w strunowe zamknięcie, mimo to jednak nie da się w pełni uniknąć przesiąknięcia psiej szafki rybim aromatem.
Rybka? Duża, twarda sztuka!
Sea Jerky występują w dwóch wersjach: Tiddlers i Squares. Zgodnie z zaleceniami producenta, Tiddlers sprawdzą się w przypadku małych psów, jako przekąski do żucia, w przypadku dużych natomiast będą nadawać się także do wykorzystania podczas treningów. Z kolei Squares są odpowiednie dla przedstawicieli ras średnich i dużych. Smakołyki mają formę sporej wielkości kostek: Tiddlers to nieregularne sześciany o boku ok. 15 mm, Squares zaś 25 mm. Powierzchnia przysmaków nie jest gładka, ale pokarbowana - ta specyficzna faktura ma pomóc w walce z kamieniem nazębnym.
Gruba ryba i rudy pies
T. obdarzyła Sea Jerky Tiddlers gorącą miłością jeszcze przed tym, jak zdążyłam wyjąć z papierowej, pocztowej koperty plastikowe opakowanie ze smakołykami. Oczywiście, odpowiedzialny jest za to bardzo intensywny aromat przysmaków, któremu nie zdoła się oprzeć żaden pies. Obecnie wystarczy uchylić drzwiczki szafki z psimi dobrami i sięgnąć po opakowanie Sea Jerky, aby ruda natychmiast pojawiła się w kuchni, gotowa do działania, z wyrazem pyska “Zrobię wszystko, czego tylko chce, ale DAJ MI JE! JUUUŻ!”. Chyba nigdy jeszcze żaden porządny smakołyk nie był dla niej równie atrakcyjny.
Tym bardziej żałuję, że Sea Jerky nawet w wersji Tiddlers są nieco zbyt duże, by rzeczywiście można było ich wygodnie używać podczas treningu. Mimo że setery irlandzkie należą do grupy dużych ras T. nie jest w stanie szybko zjeść takiego smakołyka i przejść do dalszej pracy. Nagrodzona jedną kostką natychmiast oddala się z miejsca ćwiczeń, aby zaszyć się w jakimś cichym kąciku i w spokoju spałaszować przysmak. W związku z tym, Sea Jerky tak naprawdę sprawdzą się tylko jako nagroda na koniec treningu lub dłuższego łańcucha zachowań, po którym z jednej strony planujemy krótką przerwę, a z drugiej chcemy dać psu do zrozumienia, że wykonał naprawdę świetną pracę. Niestety, podzielenie kostek na mniejsze fragmenty nie wchodzi w grę - w przypadku łamania lub krojenia otrzymujemy 50% kawałków pysznej rybiej skórki i 50% rybnego proszku, który będzie zalegał w szkoleniowej saszetce do końca świata i jeden dzień dłużej.
Sea Jerky świetnie natomiast sprawdzają się podczas treningu klatkowego albo po prostu jako przekąski - czasoumilacze. Nie dość, że pyszne to jeszcze zdecydowanie zdrowsze od na przykład zawierających chyba całą tablicę Mendelejewa prasowanych kości. Ja większość kostek zużyłam właśnie po to, aby pokazać T., jak wystrzałowym miejscem jest jej nowa klatka. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
Przy takim wykorzystaniu okazuje się, że niewielka, zawierająca 100 gramów (kostki są bardzo lekkie, więc to wcale nie tak mało!) produktu paczka smakołyków wystarcza na dość długo. Za 16,99 zł otrzymujemy więc pakiecik pyszności, który wcale nie wyczerpuje się tak szybko, jak można by było się tego spodziewać.
Sea Jerky Tiddlers to nisko kaloryczne przekąski dla psów, o prostym, zdrowym składzie. Powinny sprawdzić się zarówno w przypadku czworonożnych niejadków, jak i zwierzaków o wyjątkowo delikatnych żołądkach. Wprawdzie nie najlepiej spisują się podczas treningów, są jednak niezastąpione gdy trzeba pomóc psu wyciszyć się, by mógł mile spędzić w samotności kilka chwil.
Wady i zalety
+ prosty zdrowy skład;
+ brak zbóż;
+ brak glutenu;
+ brak sztucznych barwników i konserwantów;
+ wygodne opakowanie ze strunowym zamknięciem;
+ bardzo intensywny zapach, który jest ogromnie atrakcyjny dla psów;
+ dobre do zadań specjalnych (trening klatkowy!);
- zbyt duże, by można było wykorzystywać je na treningach;
- trudno je podzielić na mniejsze części, bardzo się przy tym kruszą.
Tekst powstał w ramach testów produktów biorących udział w plebiscycie TOP for DOG.
Nigdy ich nie spotkałam, ale Terror uwielbia wszystko co śmierdzi, a im bardziej śmierdzi tym jest smaczniejsze :)
OdpowiedzUsuńA jak zapach na Twoich palcach, po tej rybnej przygodzie? Też pachną równie apetycznie, co nerka? :D
Przyznam, że trudno mi powiedzieć, jaką skuteczność w zostawaniu na rękach ma zapach Sea Jerky bo po prostu zwykle kiedy ich używałam miałam możliwość szybkiego umycia rąk i zwyczajnie nie zwróciłam na to uwagi. Generalnie, smakołyki są naprawdę BARDZO aromatyczne, więc myślę, że spokojnie można założyć, że jeżeli po używaniu ich podamy komuś rękę na "dzień dobry" to ten ktoś nie będzie specjalnie zachwycony. ;) Ale przynajmniej psy je uwielbiają!
UsuńZachęciłaś mnie tym opisem, chyba musimy spróbować :)
OdpowiedzUsuńAzra jest taka drobna, że dla niej to chyba będzie taki mini gryzak, a nie trenerka. Na Twoim miejscu w ogóle kupiłabym sobie wersję dla dużych psów i dawała jej to do klatki jako nagrodę - wyciszajkę.
UsuńChyba tak zrobię - dzięki za radę.
UsuńSprawdź te smakołyki w wersji warkoczowej - łatwo łamią się na malutkie kawałeczki. Korzystacie też z pasztetów w ramach nagradzania, prawda? Możecie przetestować ich saszetki - jest łososiowa i pstrągowa, o ile mnie pamięć nie myli :)
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź! Na pewno sprawdzę saszetki, bo rzeczywiście hitem absolutnym jest u nas pasztet Profi, a pstrągowe i łososiowe mazidło brzmią wyjątkowo mniam! :)
UsuńPrzyjechały do mnie w zeszłym tygodniu, razem z karmą. Potwierdzam, mocno pachnące, ulubione, niestety zbyt duże. U nas dobrze sprawdzają się jako nagroda za przywołanie :)
OdpowiedzUsuńNiestety, są dość spore. Prawdę mówiąc, trochę nie wyobrażam sobie korzystania z tej większej wersji, Squares. Z drugiej strony poziom atrakcyjności dla psów wynagradza te problemy.
UsuńMamy próbkę tych smakołyków, ale Kentucky jeszcze ich nie kosztował oraz zgadzam się, że w szczelnym zamkniętym opakowaniu i tak czuć te smakołyki :)
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda, czadzą obłędnie! Jak stragan Ahigieniksa! <3
UsuńOmnomnomnom... - to Sensi i Zara
OdpowiedzUsuńMieliśmy próbki i zrobiły furorę. Suczydła dałyby się za nie pokroić - również z powodu smrodu :)
Też uważamy, że kawałki są zbyt duże i do codziennego szkolenia średnio na jeża, ale jako nagroda za coś extra są w sam raz.
Szkoda, że cena nie należy do najniższych. Ale myślę, że warto od czasu do czasu zrobić psiakom prezent.
To prawda, 16,99 zł za taką niewielką paczkę to niemało, chociaż też wiele zależy od tego, jak się tych smakołyków używa. Gdyby dało się wykorzystywać je na zwyczajnym treningu to pewnie cała paczka schodziłaby u mnie w godzinach, ale jako nagroda za coś ekstra/ klatkę starczają na dość długo. :) Ja chyba najwięcej ich zużyłam podczas... robienia zdjęć do tego wpisu! :P
UsuńMy próbowaliśmy wersję skórki otulającej kawałek kurczaka - też świetne! U nas akurat te kostki zdałby egzamin na treningu, bo Bohuniałke potrafi zjeść różne duże i twarde smakołyki w kilka sekund, które normalnie normalnym psom wystarczają na minimum 5 minut ;)
OdpowiedzUsuńTrendi wygląda na to, że chyba zaprzyjaźni się z nową klatką? :)
Serio myślisz, że łyknąłby to na raz? Wow, Bohuniałke to ma spust jak na dzielnicowego macho przystało widzę. :P Też mi się wydawało, że T. jedną taką kostkę przyjmie jak zwyczajną nagrodę - owszem, będzie musiała pogryźć, ale dwa razy przemieli szczęką i po sprawie, a tu proszę, trzeba sobie znaleźć miejsce i celebrować przyjemność.
UsuńPowoli się zaprzyjaźnia, chociaż zaraz potem zaczyna skakać komuś po głowie i się odprzyjaźnia bo idzie do klatki za karę. Na razie z tą klatką to taki love-hate relatioship. :P
A oczywiście, że na raz! Nawet smaku nie zdążyłby poczuć ;)
UsuńNormalnie aż się skuszę na zakup. :) Szkoda tylko, ze nawet wersja "mała" jest zbyt duża na treningi ale da sie te smaczki wykorzystać do czego innego. :) Jeszcze powiedz, gdzie zakupiłaś te rybki? :)
OdpowiedzUsuńRybki dostałam w ramach plebiscytu TOP for DOG do recenzji (ostatnie zdanie wpisu + etykieta "współpraca" ;)). Nie sądzę, żeby dało się je dostać w sklepach stacjonarnych - najbezpieczniej będzie zamówić je na stronie Fish4Dogs Polska (http://www.fish4dogspolska.pl/). Pewnie najlepiej byłoby zrobić jakieś większe zamówienie ze znajomymi i podzielić się kosztami przesyłki. ;)
UsuńSwoją drogą, jak Frida radzi sobie z gryzieniem (pamiętam, że to starsza pani ;))? Sea Jerky nie są ekstremalnie twarde, ale jednak trzeba przy nich trochę popracować szczęką.
Moje niedopatrzenie. ;)
UsuńZ gryzieniem problemów nie ma. :) Problem jest z dziąsłami, które potrafią czasem spuchnąć gdy zacznie coś twardszego gryźć. Ale też nie chcę jej zupełnie wyeliminować średnio twardych rzeczy, bo na nie dziąsła nie reagują. A nie ma sensu podawania jej tylko papek i miękkich rzeczy, bo dziąsła i zęby muszą pracować.
Co do mojego psiontka, to również ciężko trafić ze smakami - woli zabawki :D Ale skład wydaje się naprawdę ciekawy, no i przekonuje nas tekst ,,paczka smakołyków wystarcza na dość długo'' :) Na pewno dodam je do naszego koszyka przy robieniu większych zakupów :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ach, ach, zazdroszczę psa nakręconego na zabawki! <3
UsuńPolecam dodatkowo zawijać opakowanie w foliową siatkę, bo zapaszek jest równie smakowity co intensywny. ;)
W zeszłym roku udało nam się wygrać cały pakiet próbek od Fish4Dogs, między innymi te smakołyki. Jeszcze niczym moje psy tak nie pluły, chyba taka ilość rybki ich przerosła :D
OdpowiedzUsuńHa ha, nieźle, nie myślałam, że może być coś takiego jak za dużo rybki na kilogram smaka. :D
OdpowiedzUsuńZacne smakołyki, ja mam sushi rolls z trixie, wyglądają podobnie, tylko to kółka. I oczywiście nieradzi sobie z takimi kółkami, musi gdzieś odejść, także to super nagroda dla niego. I ja tego rzadko używam, a jak debil zamówiłem 300g -__- Meat hity też się u mnie nie sprawdziły. Najlepsze są Let`s Bite i ... Rinti. Rinti ma taką samą technikę konserwowania jak... ziwipeak. No i pies nie ma kłopotów by je zjeść, także to moje nr.1, może ty spróbuj z nimi, są znakomite.
OdpowiedzUsuńMoim numerem 1 chyba do końca świata pozostanie pasztet Profi - byłby idealny, gdyby nieziemsko nie brudził rąk. Zdaniem psa jest super pyszny, pobiera się poprzez polizanie (nie ma tego momentu, kiedy pies gryzie i traci koncentrację). Tylko ten milion konserwantów w środku...
UsuńDzięki za podpowiedź z Rinti, na pewno spróbujemy. :)
Pierwszy raz się na nie natknęłam i szczerze mówiąc kuszą, kuszą ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
http://plutoifigaro.blogspot.com/
Zdecydowanie warto spróbować. :)
UsuńU nas też te smakołyki są hitem, ale według mnie dość dużo kosztują. Ja stosuję ich jako nagrodę na przywołanie, albo po pozowaniu, ale do sesji szkoleniowej totalnie się nie nadają. No i trochę głupio stać w pociągu i dawać rybą :)
OdpowiedzUsuńNo, to prawda, że zapach mają nieziemsko mocny - pewnie właśnie przez niego są tak atrakcyjne dla psów. Też raczej nie zabieram ich w miejsca publiczne, bo jednak szkoda narażać innych ludzi na taką broń biologiczną. :D
UsuńG'Iro właściwie nie dostaje takich smakołyków, wolę podawać mu surowe rzeczy (kocha np ogony wołowe albo indycze szyje), ale tych bym spróbowała całkiem chętnie bo w jego diecie prawie nie ma ryb, a fakt, że ciężko to zjeść jest plusem- wszystkie te suszone/ wędzone cuda znikają natychmiast a fajnie byłoby, gdyby potrafił się zająć czymkolwiek poza kongiem :)
OdpowiedzUsuńO to dobrze masz, bo moje to surowego nie tyka i wszystkie frykasy typu ogony wołowe, szyje, etc. odpadają. :(
UsuńMyślę, że Sea Jerky nie będą aż tak zajmujące, jak kong, ale u nas nieźle dają radę jako usypiajki, kiedy wrzuci się kilka kostek do klatki.
ja nie rozumiem, dookoła mam same psy, które surowym się brzydzą, a ja całe życie byłam przekonana, że surowizna to największy rarytas, jaki może spotkać psa :p
UsuńJa kiedyś zawijałam smaki w kocyk, żeby było trudniej znaleźć i to był fajny sposób, przynajmniej do czasu aż Giro zaczął zjadać smaki razem z kocykiem :D
Nero uwielbia piłki w nagrodę to mu naprawdę wystarczy... Trudno znaleźć dla niego pyszne smaki, wypluwa je. Kiedyś podając mu chappi, (próbuję wszystkiego) wypluł to w moją twarz po chwili przynosząc piłkę,ehh... Uwielbiam jego charakter. ;))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! T. raczej nie pracuje na zabawki (poza frisbee, ale wtedy precyzja wykonywanych ćwiczeń znacząco spada). Osobiście uważam, że praca za zabawkę jest bardzo dobra dla psiego brzucha, bo jednak duża ilość smakołyków, które często są psimi fastfoodami (u nas Frolic to hit!) potrafi wywołać niezłe sensacje żołądkowe.
Usuń