Jakiś czas temu pomogłam wrócić do domu błąkającemu się po okolicy psu. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności akcja ratunkowa - mimo iż zwierzak nie miał na sobie żadnego identyfikatora, który umożliwiłby mi bezpośredni kontakt z jego opiekunami - przebiegła nad wyraz sprawnie. Od chwili, kiedy zgoniłam zgubę z ulicy do momentu przekazania jej w ręce właścicieli minęły może dwie godziny. Nawet trochę mniej. Przypuszczalnie powinnam być zadowolona z takiego obrotu spraw.
Niestety, nie jestem.
Prawdę mówiąc, do tej pory dość często zastanawiam się, co się z owym psem dzieje, a także, czy na pewno dobrze się stało, że tak szybko wrócił do swojej rodziny. Rodziny, która tamtego pamiętnego dnia - zamiast ucieszyć się, że zguba w jednym kawałku zostaje przekazana w jej ręce - była poirytowana, że oderwałam jej członków od swoich zajęć i zmusiłam do odpalenia samochodu, by mogli przyjechać po swoje zwierzę. Bo on ucieka, ale przecież zawsze wraca, więc nie należy się tym przejmować.
Buba, 12-letnia dama rasy seter szkocki gordon, która szuka domu. Fot. G. Trzcińska |
Cała ta sytuacja bardzo dosadnie pokazała mi, że przeciętny polski pies, chociaż szumnie nazywany najlepszym przyjacielem człowieka i pełnoprawnym członkiem rodziny, tak naprawdę nie wiedzie życia usłanego różami. Zrozumiałam, że to iż obracam się w towarzystwie raczej świadomych właścicieli psów, osób zainteresowanych sportami kynologicznymi czy po prostu szkoleniem z zakresu podstawowego posłuszeństwa, czytam strony i blogi prowadzonych przez tychże sprawia, że mam kompletnie zafałszowany obraz polskiej czworonożnej rzeczywistości. Bo większość futer z kraju nad Wisłą nie mieszka w prawdziwie dobrych domach, ale w domach, które są… takie sobie.
Satyna, ok. 9-letnia suka w typie setera irlandzkiego, która szuka domu. Fot. A. Komiago |
Nie ośmielę się napisać, że ktoś, kto dobrze karmi swojego psa, zadbał o to, aby go wykastrować, ale jednocześnie puszcza go samopas, zamiast wychodzić z nim na spacery to zły opiekun. Nie odważę się zdecydowanie przekreślić osoby, która dba o bezpieczne zrealizowanie potrzeby ruchu swojego futra, ale karmi je najtańszymi puszkami z supermarketu. Nie pozwolę sobie na jednoznaczne, negatywne ocenianie kogoś, kto całym światem swojego psa uczynił przydomowy ogród. Nie. Jestem pewna, że domy, które tacy ludzie tworzą swoim zwierzętom wciąż są dla nich znacznie lepsze niż miejsce w schroniskowym boksie. Mimo to smutno mi, kiedy patrzę na takie sytuacje, bo wiem, że można lepiej. Często naprawdę niewielkim nakładem kosztów i czasu.
Gracja, ok. 4-letnia suka wyżła angielskiego, która szuka domu. Fot. J. Lamparska |
Z drugiej strony, zastanawiam się, gdzie leży granica, za którą taki sobie dom zmienia się w dom, który po prostu jest zły. Dom, któremu nie można już dawać rad i próbować tłumaczyć co jest dla psa dobre, a co niekoniecznie. Dom, z którego należy psa po prostu zabrać. Dla jego własnego bezpieczeństwa. Nie chodzi mi przy tym o ewidentne przypadki znęcania się nad zwierzętami, zwykle w przypadku psów przejawiające się pod postacią bicia, głodzenia oraz trzymania na zdecydowanie zbyt małej przestrzeni. Pisząc to, mam na myśli zwykłą, codzienną krzywdę. Taką, którą chyba każdy z nas przynajmniej raz wyrządził swojemu psu. Gdzieś jest granica, za którą jednorazowe zaniedbanie staje się czymś znacznie bardziej niebezpiecznym. Tylko gdzie?
PS. Dzisiejszy tekst swoimi psimi osobowościami upiększają szukający kochających domów stałych podopieczni fundacji Setery W Potrzebie. To wspaniałe psy, które potrzebują dobrych ludzi, znających rasę i rozumiejących jej potrzeby - pamiętajcie o tym, jeżeli myślicie o skontaktowaniu się z fundacją w ich sprawie. Możecie to zrobić przez jej profil w serwisie Facebook.
Świetnie napisane ;) Jakby mi pies zaginął, to od razu ulotki z zdjęciem i informacjami rozwieszone w promieniu 30 km. No, ja też obracam się w środowisku z zainteresowaniami kynologicznymi i takie sprawy wydają się "odległe". W sumie i tak dużo działałem, mało który pies w ciągu tygodnia z puffi (nie miałem na to wpływu, nie każdy interesuje się kynologią od urodzenia) awansuje na purizona, acany regionals, taste of the wild i applaws, jednak nie jest to to, co chciałbym w pełni osiągnąć. Pozostaje się cieszyć że 5% właścicieli w Polsce jest tymi "dobrymi".
OdpowiedzUsuńW ogóle, to zadziwiające, jak wiele psów jest faktycznie kochanych przez swoich właścicieli, hołubionych, etc., a jednak karmionych raczej niespecjalnej jakości karmą. Myślę, że spece od marketingu, których zatrudniają producenci marketówek mogą być z siebie naprawdę dumni.
UsuńWiesz, wielu zagranicznych behawiorystów, szokuje co innego. Jak można całować psa w czoło (nie dosłownie) i jednocześnie nakładać mu kolczatkę.
UsuńI nie mam tu na myśli kolczatki jako deski ratunkowej, ale kolczatki zakładanej na spacer "by nie ciągnął" bez jakiejkolwiek konsultacji z trenerem, bez minimalnego wysiłku, przy metodach pozytywnych. Także poza marketówkami, to jest moim zdaniem znacznie gorsze zjawisko.
No a spece jak spece, mają poparcie weterynarzy, jeden z nich napisał że pies jest w stanie przyswoić tyle samo, o ile nie więcej białka z kukurydzy niż mięsa, a im więcej węglowodanów, tym większa wartość odżywcza. Chyba wiesz kto, powiem tylko że ten "doktor nauk weterynaryjnych" pracuje dla MARS.inc To jest prawdziwy marketing, by nagiąć prawdę, zmienić ją w kłamstwo i średnio mądrych przekonać że to prawda. Nie mówiąc o tym, że według ów doktora, "produkty pochodzenia zwierzęcego" to bardzo przydatne podroby, a jak w składzie jest "wątróbka indyka" znaczy że to produkt najniższej klasy. I tak zagiął prawdę, że wyszło że acana wypada gorzej od pedigree, używając w miarę logicznych argumentów dla średnio zaawansowanych. To marketing, pełną gębą. Choć i tak lepiej karmić marketówką i mieć wychowanego psa, niż dawać Orijen i wszystkie spacery mieć na kolczatce ;)
Nie wydaje mi się, żeby można było wartościować i jednoznacznie oceniać takie sytuacje, jakie przytaczasz w ramach przykładu: kamienie Pedigree vs kolczatka lub inne kontrowersyjne narzędzie szkoleniowe. Ja na pewno nie zamierzam się podejmować opartej na ogólnikach dyskusji na ten temat, bo uważam, że wszystko zależy od konkretnego przypadku.
UsuńZ marketingiem w przypadku karm dla psów, czy szerzej w ogóle akcesoriów dla zwierząt jest tak samo, jak z marketingiem w każdej branży. Mam natomiast wrażenie, że wielu ludzi traktuje tę branżę inaczej i zapomina, że trzeba weryfikować informacje i czytać między wierszami.
Wiele w tym racji... Dziś rano w TVN24 przedstawiciel Straży dla zwierząt opowiadał jak rodzina po trzech miesiącach od adoptowania psa ze schroniska odwiozła go pod pretekstem, że jedzie na wakacje i nie ma co z nim zrobić.... A z drugiej skatowany wilczur, na wpół zakopany i z rozbitą siekierą głową macha ogonem na dźwięk głosu swego oprawcy i "właściciela"... Zwierzęta kochają bezgranicznie... Warto o tym pamiętać ZANIM podejmie się decyzję o adopcji czy kupnie zwierzaka ! TO NIE ZABAWKA !
OdpowiedzUsuńTo, co ludzie potrafią zrobić zwierzętom jest straszne, na szczęście jednak z jawnym okrucieństwem wobec zwierząt coraz lepiej walczy się w Polsce - oczywiście, nie jest idealnie, mamy jednak naprawdę sporo fundacji i stowarzyszeń, działających na rzecz dobrostanu zwierząt domowych, a i świadomość obywatelska w tym względzie rośnie.
UsuńAnonimku, TVN to stek kłamstw i oszustw by była oglądalność i pewne fakty mocno naciągnęli, by wywołać dyskusję na fb i w komentarzach i mieć większą aktywność. idealny przykład działania TVN24 wyjaśniła pani od Małego Białego http://bialyjack.pl/ludzka-niewiedza-medialne-podjudzanie
UsuńTakie sobie domy mnie smucą. I pozostawiają w przekonaniu, że świat nie jest tylko czarny albo biały, nie ważne jak bardzo bym chciała klasyfikować go w ten sposób, wciąż przeważa szarość i bylejakość...
OdpowiedzUsuńNiestety, przypuszczalnie właśnie takich "takich sobie" domów jest w Polsce najwięcej. :(
UsuńNiestety, takich sobie domów jest wiele.
OdpowiedzUsuńRozmawiałam ostatnio z koleżanką, miała w życiu wiele psów, ale żaden nie zagrzał miejsca na dłużej niż kilka lat. Jeden uciekł. Jednego oddali na wieś bo załatwiał się w mieszkaniu, jednego wzięła pod wpływem chwili, mimo że jest podróżniczką i oczywiście, to musiało się skończyć tak, że oddała go komuś, bo nie mogła psa zabrać na swoje wojaże. Przez jej dom przewinęło się również kilka kotów, wszystkie w pewnym momencie ich życia były oddawane z błahych powodów. Włos się na głowie jeży.
O kurczę, to naprawdę skrajnie nieodpowiedzialna postawa - rozumiem, że jako dziecko nie miała możliwości podejmowania decyzji, dotyczących obecności zwierząt w domu, ale ten ostatni pies, o którym piszesz, który został oddany bo nie mógł być zabierany w podróże... Strasznie nieprzemyślany krok. :(
UsuńOsobiście uważam, że właśnie do takich ludzi, którzy "całe życie mieli psy" najtrudniej jest trafić i najtrudniej ich edukować, bo wydaje się im, że ich "doświadczenie" stawia ich ponad specjalistami.
Ja również znalazłam się ostatnio w takiej sytuacji, tyle tylko, że różnica polegała na tym, że malutki piesek szedł sobie wzdłuż ruchliwej ulicy jak gdyby nigdy nic. Myślałam, że dostanę zawału, gdy znalazł się na zakręcie wśród ruchu ulicznego. Co najlepsze, nie dał się za nic złapać ani przywołać. Próbowaliśmy wszystkiego, był skubany strasznie szybki mimo swoich niewielkich rozmiarów. Im bardziej próbowaliśmy go złapać, tym bardziej nam uciekał, oczywiście w stronę ulicy. W końcu udało nam się go zagonić w raczej ustronne osiedle, ale jako, że go goniliśmy dłuższy czas nie chciał się już w ogóle zbliżyć. Zadzwoniliśmy więc na Straż Miejską, jak się okazało było to już drugie zgłoszenie odnośne tego psa - pierwsze dzień wcześniej, ale panowie sobie z pieskiem nie poradzili, bo był zbyt szybki. Tym razem przyjechali jednak z odpowiednią osobą , która miała się postarać o jego złapanie. Jak się to w końcu skończyło - nie wiem. Nie mogłam dłużej czekać, mam nadzieję, że dobrze, aczkolwiek "dobrze" jest tutaj pojęciem względnym.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, kiedy osoby, które teoretycznie powinny pomóc i zostały wyszkolone, aby radzić sobie z takimi sytuacjami sobie nie radzą, tak jak Straż Miejska, w Twoim przypadku. Mam nadzieję, że piesek nie dokonał żywota pod kołami samochodu.
UsuńKolejny świetny post.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pewnie większość przeciętnych właścicieli tego nie przeczyta bo "jak można czytać o psach, tyle ciekawszych rzeczy jest!" np Pudelek ;)
Mnie też uderza ilość przemocy w naszym, "oświeconym" środowisku- kolczatek, prądu, kopnięć, uderzeń, głupich rad w stylu "weź go za kark i zamknij za karę" albo "mocno kopnij jak zacznie się ekscytować". Moja koleżanka przeprowadzała ankietę do pracy mgr, anonimową, gdzie jasno widać, że zdecydowana większość właścicieli używa wobec psów przemocy fizycznej i kar. Tylko u nas to takie zatuszowane w obozach, seminariach, szkoleniowcach….
A, dziękuję! To, niestety, prawda, że większość właścicieli psów stwarza im takie sobie domy. Mam jednak nadzieję, że z czasem sytuacja będzie się poprawiać. Wydaje mi się, że ogólna świadomość, dotycząca dbania o dobrostan zwierząt domowych rośnie.
UsuńCo do przemocy, mam tutaj bardzo mieszane uczucia. Na pewno nie godzę się na bezsensowną przemoc, która wynika z frustracji opiekuna psa, ale wydaje mi się, że są takie sytuacje, w których szybkie, brutalne rozwiązanie jest w zasadzie jedynym, co może pomóc - nie wyobrażam sobie wielomiesięcznej, pozytywnej pracy z psem który próbuje paść samochody. Po prostu bałabym się, że pies nie zdąży doczekać naszego szkoleniowego sukcesu. Bardzo, bardzo podoba mi się podejście do sprawy Magdy Łęczyckiej, która stara się ćwiczyć stosując wzmocnienia pozytywne, ale jednocześnie nie waha się przed pokazaniem psu, że jakieś zachowanie się jej nie podoba (np. poprzez odłożenie go do klatki).
moim zdaniem agresywne zachowania cechuje m.in. niezrozumienie powodu przez psa. "Taki przeciętny właściciel" raczej nie działa tak, żeby pies wiedział za co mu się obrywa- po prostu fleksi jest przyczepiona do kantarka i tyle.
UsuńCo do wrzucania psa do klatki za karę to nie jestem przekonana. Klatka dla mnie ma być azylem i lubianym miejscem przez psa, a wrzucanie i zamykanie za karę trąci mi tym, jak wiele "Przeciętnych Właścicieli" zamyka psa za karę w łazience czy w piwnicy.
Dokładnie w tę sobotę rozmawiałam na ten temat ze swoją trenerką w kontekście psów typowo pracujących, czyli głównie pierwszej grupy FCI. Z jednej strony rozumiem podejście związane ze stworzeniem psu spokojnego azylu, w którym nikt go nie zaczepia. Z drugiej natomiast, wydaje mi się, że jednak klatka to dobry sposób na to, aby wprowadzić w życie psa jasne zasady, które pomogą mu się odnaleźć w nowym życiu (z czasem można je oczywiście poluzować, ale odpowiedni początek jest kluczowy). Przede wszystkim, klatka pomaga bez nadmiernej presji i przemoc zrobić komendy przerywające zachowania niepożądane, czy zniwelować nadmierną ekscytację.
UsuńNiezwykle smuci mnie fakt, że takich średnich domów jest niestety zdecydowanie za dużo.
OdpowiedzUsuńLudzie kupują psa, żeby był ich kompanem, przyjacielem rodziny, zabawką dla dzieci, często nie biorąc pod uwagę potrzeb psa. Przeciętny człowiek nie wie czym jest CSowanie. Jak choćby moja sąsiadka, która ma problemy ze swoją jorczycą. Mała panicznie boi się ludzi i psów (wzięli ją z jakiegoś niezbyt dobrego domu) ale sąsiadka nie widzi w tym problemu, bo wychodzi z nią tylko pod blok, który jest ogrodzony więc psów obcych nie spotyka, a jeśli chodzi o ludzi - to dobrze przynajmniej nie da się ukraść, bo zaraz ucieka.
Ostatnio trochę rozmawiałyśmy i opowiedziałam jej co nieco o sygnałach uspokajających, była zaszokowana, że psy się z nami komunikują i z zapałem słuchała. Fajnie, może temat trochę ją zainteresuje, bo już obiecała, że jak będzie miała chwile to zada mi parę pytań!
Twoja sąsiadka to chyba dość pozytywny przykład, skoro wyraziła chęć dokształcenia się. :) Ale to prawda, w sumie ludzie niewiele wiedzą o psach i przez to nie mają świadomości co tak naprawdę należy do ich podstawowych potrzeb, jak te potrzeby zrealizować.
UsuńTu się no muszę wtrącić, Ci "średni" często humanizują swoje psy. i mamy efekt...
UsuńZ moich doświadczeń wynika, że każdy antropomorfizuje (nie, żebym nie chciała, żeby moje psy były prawdziwymi czterołapami Renesansu ;)), również wysokiej klasy sportowcy i trenerzy. Sęk w tym, że ci ostatni wiedzą, kiedy się zatrzymać i do czego to może prowadzić - o ile składanie psu życzeń urodzinowych na Fb (co też jest oznaką antropomorfizacji) nikomu nie szkodzi, o tyle absolutny brak jakichkolwiek granic, w których ma funkcjonować zwierzę już tak.
UsuńW czerwcu miałam podobną sytuację. W nocy znaleźliśmy błąkającego się beagla bez adresówki , czy nawet obroży. Ze względu na dość późną godzinę. Noc przespał u nas w mieszkaniu. Rano zawiozłam go do schroniska. Na szczęście miał czipa. Właściciele, gdy przyjechali go odebrać powiedzieli również coś w stylu "ale on często ucieka, przeważnie ma nr telefonu przy obroży" - tak tylko tym razem nie miał nawet obroży...
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie to boli, szczególnie w kontekście tego, że sama bardzo uważam na bezpieczeństwo mojego psa i nie wyobrażam sobie np. puszczenia go ze smyczy przy ulicy. Po prostu nie rozumiem, jak można się nie przejmować tym, że pies bez żadnej kontroli hasa sobie po okolicy. Za 1, 2, 3 razem nic mu się nie stanie, a za 10 skończy pod kołami samochodu. :(
UsuńPowiem tak, sprawa moim zdaniem jest skomplikowana... i chcę się odnieść do ostatniej części wpisu.
OdpowiedzUsuńJa nie potrafię ocenić czy ktoś jest dobrym domem a kto złym. Mam takie samo zdanie jak Ty, jeśłi pies ma zapewnioną totalną podstawę to jest na swój sposób szczęśliwy. Jednak okrucieństwo nie jest domem...Też obracam się w świecie na maxa zwariowanych psiolubów. I takimi kategoriami podchodzę do psów. Jednak jestem dość drastycznie sprowadzana na ziemię i z wiecznymi pretensjami jeśli delikatnie zwracam komuś uwagę. Sugerowanie dotyczące żywienia, spacerów i całej psiej otoczki to mam wymienione wiele powodów, bo dzieci, bo kasa, bo to tylko pies. Ale pies to jest przywilej a nie kurczę konieczność.
Swoją drogą to każdy, nawet najbardziej zakręcony psiarz może sobie co nieco zarzucić. Tylko niektórzy do tego po prostu się nie przyznają.
Wiadomo, że okrucieństwo nie tworzy domu - w sytuacji, kiedy ktoś znęca się nad zwierzętami należy je jak najszybciej odebrać na drodze interwencyjnej. Mam nadzieję, że takich przypadków, chociaż są nagłaśniane przez media, jest jednak mało.
UsuńCo do takich sobie domów: jestem w stanie zrozumieć pewne argumenty, jak czas czy pieniądze. Nie czarujmy się, nie każdego stać na kupowanie psu Wolfsbluta, czy innego Orijena i uważam, że to jest coś, z czym nie należy się kłócić. Podobnie, w przypadku rodzin z małymi dziećmi, gdzie pies był wcześniej, a dopiero potem pojawiło się potomstwo - nie potrafiłabym wyrzucać młodym rodzicom, że nie mają dostatecznie dużo czasu dla psa, bo przecież wychowanie dziecka to bardzo odpowiedzialne, a przy tym niesamowicie czasochłonne zadanie. To, co szczególnie mnie boli to wspomniany przez Ciebie argument "to tylko pies" - to ten przypadek, z którym dyskutować trudno, a przy tym powinno się. Zwłaszcza, że psi żywot można poprawić w naprawdę prosty sposób. :(
Niestety jeszcze wiele psów żyje w okrucieństwie, na wsiach. I pewnie wiele lat jeszcze minie, zanim zmieni się podejście i mentalność, o ile to w ogóle nastąpi.
UsuńJa absolutnie nie namawiam do drogich karm, wręcz przeciwnie sugeruję, aby psom podawano trochę surowego jedzenie. Wyjdzie to o wiele taniej, przynajmniej w moich okolicach i zdrowiej dla psa. Wbrew pozorom słyszałam, żeby psu dawać zlewki z obiadu, tudzież paszę dla świń. I podejrzewam, że wielu tak karmi.
Też również rozumiem, że każdy pracuje, obowiązki, dziecko itp. ale jeśli pamięta się o psie to wszystko gra. Przecież nie musi codziennie biegać kilka km itp. Ważne, aby chociaż od święta poświęcić czas temu psu.
Choć mam wrażenie, że psy które mieszkają w domach mają o wiele lepsze życie niż te na zewnątrz. Bo tak to chociaż coś dobrego spadnie im ze stołu, ktoś je pogłaska, ktoś poświęci im choćby minutkę.
Myślę, że z tym surowym to wiele zależy od miejsca zamieszkania - jak sobie przypomnę ile się naszukaliśmy giczy wołowej dla T. w okresie jej podwójnych kłów to... ;)
UsuńDla mnie w ogóle temat trzymania psów na zewnątrz, na podwórku jest trudny. Nie chodzi mi zresztą o ewidentne przypadki znęcania się nad zwierzętami, kiedy pies jej non stop na łańcuchu przypięty do budy. Z jednej strony rozumiem, że komuś pies służy jako strażnik posesji, z drugiej trochę ciężko mi wyobrazić sobie budowanie z tym psem więzi, z trzeciej jeszcze bałabym się o zdrowie i życie takiego psa (nigdy nie wiadomo, kiedy "kochany" sąsiad podrzuci zatrutą kiełbasę).
Świat jest pełen skrajności. Z jednej strony "takie sobie domy", z drugiej okrucieństwo, z kolejnej traktowanie psa jak środek do łechtania swojego ego (mam na myśli część psów sportowych). I na tym ostatnim chciałam się skupić bo nadal mam bulwersa. Koleżanka jakiś czas temu była na seminarium z pewną znaną osobą która ma sukcesy w pewnym ciekawym sporcie. Pies tej osoby pomimo młodego wieku już nie daje rady bo jest tak bardzo wyeksploatowany. Dłuższa historia, nie chcę jej tutaj całej opowiadać. Jest mi po prostu przykro, że większość psów jest tak bardzo pokrzywdzona na różny sposób. Niby pies jako gatunek osiągnął ogromny sukces ewolucyjny, niby psy kochamy ale ciągle robimy im krzywdę.
OdpowiedzUsuńPodzieliłabyś się szczegółami mailowo?
UsuńPoszło. A z innej beczki. Co było pierwsze? Rude włosy czy rudy pies? ;)
UsuńDzięki za maila. Najpierw były rude włosy, ale to nie ja wybierałam rasę. ;)
UsuńO! Przyznam, że zaciekawił mnie ten temat. Trener, który robi coś takiego własnemu zwierzakowi chyba nie jest najlepszym przykładem dla innych. Chyba, że robi tak tylko w zaciszu swojego placu, a na seminariach jest wzorowym mentorem i wzorem do naśladowania ;).
UsuńW Polsce w ogole często zbyt wcześnie zaczyna się treningi ale to nie wynika z chęci celowego zniszczenia psiego zdrowia. To jest brak wyobraźni i chęć szybkiego odniesienia sukcesu. Inna sprawa to psy z dysplazją niewycofane z zawodów przez ich opiekunów. Jest wiele rzeczy które mnie przerażają. Zacytuję koleżankę: Pies jest do sportu a nie sport dla psa.
UsuńNo ale psie sporty w PL dopiero się rozwijają i z czasem jestem pewna, że to się zmieni. Ale z drugiej strony na zachodzie też nie jest super. Przykład: para zawodników którzy kupują psy a później je oddają pod pretekstem braku czasu z powrotem do hodowcy. A później znów kupują nowe... Po prostu oddają słabsze.
A wiecie, ze jest sporo stron na YT gdzie ludzie nagrywają sztuczki z psami. I kilka bardzo znanych. Na jednej zwracano uwagę dziewczynie, że zbyt wcześnie zaczyna i że stawy zniszczy. Osoba która zwróciła uwagę została zjechana "bo zazdrości". Takie podejście.
Temat rzeka. Szukajcie i słuchajcie a znajdziecie ;)
Myślę, że to wynika z niechęci do pogłębiania swojej wiedzy na dany temat, lenistwa też. Ludzie na ogół dzieci wychowują na czuja (ewentualnie radzą się rodziny i znajomych), z psami robią podobnie, po co się bardziej nad tym rozwodzić. Kowalska dała radę, to ja nie dam? Poza tym myślę, że wiele osób nie docenia psów (tj. że to tak niesamowite, rozwinięte stworzenia) i nie jest w stanie pojąć, że pies może mieć jakieś większe potrzeby niż spacer dookoła bloku. A jak pojawia się problem, to albo się z nim męczą (może przejdzie mu z wiekiem?), albo pies ląduje na bruku. Z dzieciakami jest trochę podobnie, jak ma jakiś problem, to na pewno wydziwia, po co z nim rozmawiać czy zaprowadzić do psychologa. A pies? Z psem do psiego psychologa? Świat zwariował, żeby z psem po psychologach jeździć! ;)
OdpowiedzUsuńTeraz poznałam ciekawy przypadek. Typowa rodzinka, zwariowani rodzice, szalone dzieciaki i równie świrnięty pies. Pies jest niby przez nich bardzo kochany, ale mam wrażenie, że skoro to znajda i ją przygarnęli, to oczekują, że już nic więcej nie muszą robić, żeby spełnić jej potrzeby. Dom ma, weta ma, pełna miska jest, ale pies sprawia problemy i się dziwią dlaczego. Miska z jakimś marketowym jedzeniem stoi cały dzień do psiej dyspozycji, pies na spacery nie chodzi (bo ma ogródek...), jak ma się w ręku parówkę to zrobi podstawowe komendy, niszczy przedmioty. Kiedyś powiedziałam im, że to niszczenie prawdopodobnie wynika z tego, że pies się nudzi. Zarejestrowali informację i nic z tym dalej nie zrobili. Twierdzą, że na spacery nie mają czasu. Ostatnio tłumaczyli, że dzieci też nie mają czasu, żeby zająć się psem, bo bawią się w basenie... :D A to już serio takie większe dzieciaki, spoko mogłyby coś z tą sunią porobić.
A znowu inni znajomi jeździli kiedyś ze swoim ON na szkolenie. Pies super się słuchał, ale po co utrwalać wszystko, jak raz się nauczył i jeszcze za to zapłacili, to powinien umieć do końca życia! W efekcie myślę, że każdy kto widział tego psa, przez moment nie pomyślałby, że był on na jakimkolwiek szkoleniu.
No właśnie problem polega na tym, że PIES MUSI:
Usuń- urodzić się wyszkolony bo ta rasa taka mądra,
- pamiętać pewne rzeczy całe życie,
- być wdzięczny,
To my sami powinniśmy od siebie wymagać bo to od nas zależy jaki pies będzie. I podobno to my jesteśmy inteligentniejsi jako ludzie. Dziwne jest takie spychanie odpowiedzialności na psa. Czego to człowiek nie zrobi aby się sam przed sobą wybielić.
Ostatnio też o tym myślałam, a tu ten post!
OdpowiedzUsuńMęczy mnie jeszcze jedno pytanie: kiedy szukać psu pomocy? Czy jak ma długi łańcuch, ale dziurawą budę, to wzywać TOZ albo policję? A jak ma łądna budę i wodę w misce, ale łańcuch jest za króki, to tez powód do interwecji?
:( Smutne to wszystko.
Aneta