W sobotę 12 kwietnia odbyło się w Warszawie pierwsze Spotkanie Piesosfery - wspólny spacer psich blogerów i ich czworonogów ze stolicy i okolic zorganizowany przez autorki blogów Przez świat z labradorem i Psie wędrówki. Trend z seterem to wprawdzie młody blog o niewielkim zasięgu (możecie pomóc mu urosnąć klikając like na seterowym Facebooku!), nie mogłam jednak przepuścić tego rodzaju wydarzenia, będącego świetną okazją do poznania mnóstwa ciekawych ludzi, pozytywnie zakręconych na punkcie psów. Do samochodu zapakowaliśmy aparat, wodę, miskę i smakołyki, wreszcie - siebie i psa, po czym wyruszyliśmy w drogę. Po 11 stawiliśmy się z T. na Wybrzeżu Puckim.
Byliśmy odrobinę spóźnieni, więc kiedy przybyliśmy na miejscu zbiórki już panowało pewne zamieszanie - psów było dużo, ludzi zaś jeszcze więcej. Na szczęście pogoda potraktowała nas wyjątkowo łaskawie, więc całe to rozgadane i rozszczekane towarzystwo jeszcze przez jakieś pół godziny grzało się w słońcu, czekając na spóźnialskich - psiaki mogły swobodnie biegać, bawić się i socjalizować. Super! Szkoda, że nie zostaliśmy tam jeszcze dłużej.
Oczywiście, T., jak przystało na irlandzką księżniczkę, zamiast korzystać z okazji do zawierania nowych znajomości radośnie hasała w pewnym oddaleniu od grupy. Przypuszczam, że od integracji trochę odstraszał ją rozszczekany collie - dziewczę, niestety, nie przepada za tego rodzaju hałasem i woli trzymać się od niego z daleka.
T., jak zawsze samodzielna i niezależna, nawet nie próbuje trzymać się z grupą. |
By trochę rozerwać się podczas oczekiwania na spóźnialskich bawimy się patykiem. |
Kiedy ustalono, że jesteśmy mniej lub bardziej w komplecie ruszyliśmy wzdłuż Wisły w stronę Parku Praskiego. Spora, rozciągnięta kolumna stanowiła wyzwanie dla próbujących nas wyminąć biegaczy i rowerzystów, zwłaszcza, że zagadani ludzie nie byli najbardziej uważnym gatunkiem przechodniów. Dla mnie marsz był świetną okazją do integracji i rozmów (oczywiście, na psie tematy), dla T. natomiast - do rwania naprzód, wąchania okolicznych krzaków i idących obok czworonogów. W tym miejscu za ciekawą wymianę poglądów dziękuję Kasi, właścicielce hodowli JRT Fermena FCI.
Kolumna psiarzy i ich pupili maszeruje, blokując drogę. |
Przykład obywatelskiej postawy, o której pisałam w poprzedniej notce. |
Bez problemów udało się nam dotrzeć do Parku Praskiego, a tam ponownie można było spuścić psiaki ze smyczy. Czworonożna ferajna miała około pół godziny swobodnego biegania i zabawy, połączonego z krótkim konkursem posłuszeństwa. Początkowo T. radziła sobie całkiem nieźle, grzecznie trwając w siadzie, ale ostatecznie wygrała możliwość swobodnego biegania, z którą nie są w stanie konkurować żadne smakołyki. Zresztą, z perspektywy młodego, tryskającego energią irlanda to właśnie swobodnego biegania było na Spotkaniu za mało. T. nie zdążyła się specjalnie zmęczyć, toteż gdy (po zabawach, konkursie i zrobieniu pamiątkowego zdjęcia) dotarliśmy już do Łysego Pingwina na część skierowaną bardziej do właścicieli psów, niż samych czworonogów trudno jej było usiedzieć w miejscu.
Stado psów rasy sheltie i collie - wszystkie uratowane ze schroniska. |
Cała gromada w komplecie. |
Łysy Pingwin, niestety, okazał się zbyt mało pojemny, jak na tak liczną grupę - na Spotkaniu pojawiło się wraz ze swoimi ludźmi podobno ponad 30 psów. Organizatorki chyba nie spodziewały się tak licznej frekwencji, a uczestnikom z pewnym trudem przyszło ściśnięcie się w dwóch małych salach. Stłoczone w takiej liczbie psiaki szybko zaczęły się nudzić i męczyć, toteż nie obyło się z jednej strony bez pełnego irytacji poszczekiwania tych, którzy cenią sobie przestrzeń, z drugiej zaś prób wyrywania się do zabawy. Trudno mi zresztą wskazać przyjazny psom lokal, w którym tak duża grupa mogłaby czuć się komfortowo. Tymczasem wiadomo już, że odbędzie się kolejne Spotkanie - może, biorąc pod uwagę, że robi się coraz cieplej, warto nieco zmienić formułę i pomyśleć o pikniku lub grillu? Psy z pewnością byłyby bardziej zadowolone.
Ze względu na inne zobowiązania (również psie!) oraz wspomniane warunki lokalowe z Pingwina uciekliśmy wcześniej - miałam okazję wysłuchać jedynie wystąpienia dietetyka, pani Karoliny Hołdy. Dodam, że było to niełatwe zadanie, bo T. - zwykle niezbyt zainteresowana kontaktem z innymi psami, kiedy można sobie poleżeć - poznała kumpla. Elvis okazał się doskonałym partnerem do zabawy, a psiakom wcale nie przeszkadzał fakt, że zamiast na zielonej trawce gryzą w wąskiej dziurze pomiędzy stolikami. To się nazywa miłość. Trwała ona jednak dość krótko, bo ok. 13.30 udaliśmy się najpierw na najbliższy trawnik, a potem w dalszą drogę...
Pierwsze Spotkanie Piesosfery było szalenie sympatycznym wydarzeniem - bardzo lubię wszystkie tego rodzaju integracyjne spacery. Z tym, że ten skierowany był bardziej do właścicieli, niż ich psów. Jestem pewna, że podczas prelekcji można było posłuchać o wielu interesujących sprawach, jednak część spacerowa była zbyt krótka, aby T. mogła mi na to pozwolić. Mam jednak nadzieję, że na kolejnym spotkaniu zaplanowane zostanie więcej atrakcji dla psów (lub przynajmniej więcej czasu na swobodne bieganie). Niemniej, bez względu na zmiany organizacyjne lub ich brak, z przyjemnością pojawimy się na kolejnym Spotkaniu i będziemy bawić się jeszcze lepiej, niż tym razem!
Dzięki za opis - bardzo byłam ciekawa, jak to spotkanie będzie wyglądać. Jeżeli faktycznie będą kolejne, to myślę, że i my się pojawimy :)
OdpowiedzUsuńElvis kazał przekazać serdeczne pozdrowienia dla T.
OdpowiedzUsuńA ja chciałbym dodać, że miłość zaczęła się już na wybrzeżu puckim, gdzie razem hasali sobie przez jakiś czas w oddaleniu :)
Zauważyłam :) Z tym, że o ile gonitwy są dla niej normalne, to do gryzienia i zapasów praktycznie nigdy się nie wyrywa. Całusy dla Elvisa :)
Usuńdziękujemy za relację, zdecydowanie frekwencja nas mile zaskoczyła (zważywszy że w ogóle pierwszy raz takie coś organizowałyśmy). Ucząc się na własnych błędach i słuchając uwag ze strony uczestników na pewno na następnym spotkaniu obierzemy inną formułę :) co do psolubnych lokali to faktycznie ciężko znaleźć w samej wawie coś na taką ilość ludzi i psów tak, żeby połączyć to z dobrym dojazdem oraz w miarę blisko zlokalizowanym parkiem/lasem.
OdpowiedzUsuńDziękujmy za obecność :)
To my dziękujemy za pomysł i realizację. Następnym razem będzie jeszcze lepiej. :)
Usuńto na pewno :)
UsuńO rany! Ale gromada! Szkoda, że mieszkam tak daleko od Warszawy:(
OdpowiedzUsuńWidzę, że też macie szeleczki Julius K9, jak się sprawują?:)
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zorganizować taki wypad w Waszej okolicy :>
UsuńZ szelek jestem ogromnie zadowolona, widać, że T. jest w nich bardzo wygodnie, szybko się je zakłada i wyglądają na solidne. Fajne jest też to, że dzięki różnym dodatkom są bardzo uniwersalne: używamy ich na spacerach i do samochodu z końcówką do pasów (jak nam się trafi jazda samochodem, co zdarza się rzadko).
Tylko u nas blogowiczów mało, a w okolicach Warszawy znacznie więcej:) Jedyną osobą prowadzącą z pasją psiego bloga z naszego miasta jaka przychodzi mi do głowy jest Natalka z bloga everydaybeny.blogspot.com ( serdecznie polecam jeśli nie znacie) i oczywiście widujemy się od czasu do czasu na naszych długodystansowych spacerach:) Jednak im większe miasto tym więcej ludzi i więcej można zdziałać;)
UsuńJa także dziękuję za mile spędzony czas i do zobaczenia jeszcze dodam, ze mi podobała się prelekcja behawiorysty :)
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że nie mogłam zostać dłużej - zewsząd słyszę same dobre głosy o wystąpieniu Piotra i Iwony z Zuzika, a temat o wprowadzaniu drugiego psa do rodziny był dla mnie niezwykle interesujący, ale cóż zrobić... Przynajmniej T. została modelowo wystrzyżona. ;)
UsuńDziękuję raz jeszcze za miłe pogawędki. Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś na Polu Mokotowskim. :)
Świetnie, że było aż tyle ludzi z psiakami :) U nas jak na razie pojawiło się 7 osób, ale mam nadzieję że grupa będzie się powiększać :)
OdpowiedzUsuń