piątek, 21 listopada 2014

Psiodpowiedzialność

Bez wątpienia dużo piszę o nieodpowiedzialnych zachowaniach osób, które nieproszone wyciągają ręce do głaskania cudzych psów, siebie narażając na niebezpieczeństwo, zwierzaka na dyskomfort, a właściciela - na nieprzyjemności. Można było wręcz odnieść wrażenie, że psiarze na każdym kroku zmuszeni są mierzyć się z przeciwnościami losu, a każdy, kto mieszka w dużym mieście i decyduje się kupić lub adoptować psa powinien automatycznie dostawać certyfikat męczennika. Tymczasem psiarze wcale nie są święci - przeciwnie, niejeden z nas ma sporo grzeszków na sumieniu. Nie tak dawno pisałam również o tym, że poza apelowaniem do cywili o rozsądek i kulturę warto spojrzeć krytycznie na swoje postępowanie, bo przecież zmiany na lepsze najlepiej jest zacząć od siebie. Wcześniej jednak koncentrowałam się przede wszystkim na relacjach i tarciach, które występują na linii cywil-psi przewodnik. Tym razem natomiast chciałabym skreślić kilka słów dotyczących relacji psiarz-psiarz.

To gdzie zaczyna się i gdzie kończy odpowiedzialność za swojego czworonoga względem pozbawionych czworonożnych towarzyszy członków społeczeństwa wydaje mi się oczywiste. Podstawami budowania dobrego wizerunku grupy społecznej, jaką stanowią właściciele psów oraz poprawnych relacji z innymi mieszkańcami miasta są dbanie o czystość przestrzeni publicznej oraz komfort jej pozostałych użytkowników. Z zaskoczeniem zauważyłam, że ów “podział obowiązków” nie jest równie jasny, kiedy na przeciw siebie staje dwóch ludzi z psami.
Czasem łatwiej jest porozumieć się z cywilami niż z właścicielami innych psów.

Nie wszystkie psy są idealne, to oczywiste. Często jednak właściciele nie do końca zdają sobie sprawę z problemów behawioralnych, jakie mają ich zwierzaki. Bywa też, że widzą je w życiu codziennym z pupilem, ale nie potrafią się do nich przed sobą przyznać, a ewentualne niewłaściwe zachowania psa zrzucają na karb prowokacji ze strony otoczenia. Zwykle kiedy na spacerach mam kontakt z takimi osobami nie do końca wiem, jak się zachować. Zakładam bowiem (może niesłusznie?), że osoba będąca przewodnikiem problemowego psa i tego świadoma stara się ze zwierzakiem pracować - czy to samodzielnie, czy współpracując ze specjalistą. Jednocześnie wyobrażam sobie, że podczas spaceru ostrzega napotkanych właścicieli innych psów przed możliwymi krytycznymi sytuacjami, jakie mogą mieć miejsce w związku z np. jej agresywnym psem. Krótko mówiąc, uważam, że osoba odpowiedzialna będzie starała się unikać sytuacji potencjalnie kłopotliwych lub niebezpiecznych. Liczę na to, że na przykład podczas mijania kogoś z psem w trakcie spaceru przytrzyma swojego pupila krótko, by uniemożliwić mu rzucenie się na innego czworonoga. Jeżeli natomiast będzie chciała użyć innego psiarza i jego czworonoga w celach szkoleniowych poinformuje o tym.

Jednocześnie ktoś kto uważa swojego psa za zbiór cnót i zalet, którego świat po prostu nie jest w stanie dostrzec, a tym samym dostatecznie docenić może być zwyczajnie niebezpieczny. Zapewne każdy z Was ma kogoś takiego w swoim miejscu zamieszkania: sympatycznego starszego pana z agresywnym kundelkiem czy wyjątkowo dobrze umięśnionego młodzieńca, spacerującego z kompletnie niewychowanym pitbullem. Historie o nich są przekazywane w trakcie rozmów, odbywających się podczas spotkań osiedlowych psiarzy. Wtedy przynajmniej wiadomo, kogo omijać szerokim łukiem. Gorzej, gdy na spacerze spotka nas niespodzianka.
Spacery w miejsca, gdzie raczej nie uświadczy się innych ludzi z psami też mogą być fajne.

Nie tak dawno temu podczas jednego ze spacerów miałam (nie)przyjemność minąć się w wąskim przejściu między budynkiem a parkingiem z dwójką ludzi z psami, w wieku, że tak powiem, mocno średnim. Ona wyprowadzała na spacer raczej cichego kundelka, on natomiast - beagle’a. Oczywiście, na smyczy automatycznej. Oczywiście, nieprzyjaźnie nastawionego do innych czworonogów. Pies zaczął ujadać i wyrywać się w moją i T. stronę, gdy tylko nas zobaczył. Jego właściciel najwyraźniej był przyzwyczajony do takich sytuacji, bo poinformował mnie spokojnie, że mogę przejść po trawniku (chodnik, ma się rozumieć, zarezerwowany jest dla agresora i jego psiego kumpla), jeżeli tylko będę swojego psa trzymać krótko. T., która obawia się głośno ujadających psów wcale nie musiała być jakoś szczególnie zachęcana do ominięcia całej czwórki szerokim łukiem. Wiedząc, że mój pies z pewnością nie wda się w żadną awanturę pozwoliłam sobie na słowo komentarza. “Wie pan, to chyba nie mój pies powinien być trzymany krótko w takiej sytuacji”, ośmieliłam się powiedzieć. W odpowiedzi zostałam zwyzywana od (tu cytat) głupich suk. Z zasady nie wydaję się w takich sytuacjach w długie dyskusje, aby dodatkowo nie stresować T., więc nie odpowiedziałam na wyzwiska, tylko ruszyłam w swoją stronę. Najwyraźniej jednak moje zachowanie okazało się być dla wspomnianej pary wyjątkowo zajmującym tematem, bo echa ich krzyków jeszcze długo niosły się pomiędzy blokami.

To się nazywa psiodpowiedzialność.


18 komentarzy:

  1. Nie zdają sobie sprawy z problemów...no właśnie. Ja w ogóle jestem w szoku, kiedy widzę zachowanie większości osób, które mają psy, tych nie ,,psiarzy". Nadal nie potrafię zrozumieć tego braku obojętności na to, co wyczynia dany pies. Jak wiele jest przypadków, kiedy ktoś z daleka krzyczy do nas ,,mój pies nic nie zrobi". Ostatnio jak byłam w Łodzi, do psa mojej koleżanki (pies na smyczy, niezbyt przyjazny do innych) zaczął biec owczarek. Oczywiście prosto na przód, lekko nastroszony. Prosiłyśmy o zabranie psa, pani wydała słynne ,,ona nic nie zrobi". Mówiłyśmy, że to nasz może coś zrobić tym bardziej że pies nie zbliżał się powoli. Ona na to ,,pies czy suczka, bo jak pies to się polubią". Trzeba było powtórzyć konkretnie ,,proszę o zabranie psa", wtedy zadziałało. Do tych ludzi w innych sposób się nie dotrze, a już na pewno nie miłą rozmową. Ja już miałam zbyt wiele takich sytuacji i nauczyłam się stanowczo odzywać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się w ogóle zastanawiam czy "pies nic nie zrobi" - mimo że sam czasami z niego korzystam - w ogóle kogokolwiek uspokaja, czy to jest takie samouspokojenie mające nas umocnić w przekonaniu, że w ogóle problemu nie ignorujemy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się staram unikać wszystkich obcych psów i ludzi, im dalej tym lepiej, bez wąchania, witania, biegania razem. Dzięki temu udało mi się (a jak to będzie to zobaczymy bo Giro ostatnio pokazuje samcze hormony;)) zyskać neutralnego psa do każdego zachowania obcych- nie wita się, nie odpowiada na zaczepki. Chociaż też mam na osiedlu starszego dziadka, który wychodzi z dwoma psami w typie amstafa, obydwa bez kagańców, rozszczekane, agresywne w stosunku do psów. Wiadomo, że dziadzio ich nie utrzyma, staram się uciekać, ale czekam ze smutkiem, kiedy zrobi się z tego tragedia..

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja podobnie jak Agnieszka - omijam psiarzy :/ U mnie na odludziu na szczęście jest ich jak na lekarstwo, a raz w tygodniu psy mają socjal jak ta lala w centrum treningowym, a w weekendy spacerują z innymi psiakami, co do których mam pewność, że są normalne.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Agnieszka, Heart Chakra:
    Niestety, mieszkając w centrum miasta ciężko omijać, zwłaszcza w takich sytuacjach jak tamta, kiedy ominięcie ze względu na topografię terenu (wąskie przejście, z jednej strony budynek, z drugiej ogrodzony parking) tak, czy inaczej oznaczało bliskie przejście obok tamtych ludzi i ich psów. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdarza mi się wybierać inną drogę… wolę nadrobić niż mieć pogryzionego psa. Zdarza mi się też obcego psa uderzyć odganiając od mojego- Giro jest dla mnie priorytetem i nie pozwolę mu bić się z jakimś oszołomem.

      Usuń
    2. Dla mnie, co oczywiste, mój pies również jest priorytetem. Nie zdarzyło mi się na szczęście, abym musiała uderzyć innego psa, aby ratować T., byłam natomiast raz w sytuacji, kiedy musiałam na innego czworonoga krzyknąć, aby go przestraszyć. Inna sprawa, że też sytuacje, w których nie ma żadnego bezpośredniego zagrożenia (jak tamta), kiedy już mnie zaskakują to staram się wykorzystać do uczenia T., że nie ma się czego bać i można po prostu zignorować ujadanie innego psa.

      Usuń
    3. Ja właśnie poprzez opowieści psiarzy zaczynam się zastanawiać nad kupnem gazu pieprzowego, żeby natręta odgonić. Kopnięcie może czasem wkurzyć i dodatkowo narazić :(

      Usuń
  6. Czasem trzeba tragedii, by taki właściciel zastanowił się nad swoim i psa zachowaniem. Mamy na osiedlu faceta z dużym i małym psem. Duży to agresor, z którego drogi lepiej zejść (jeden pies stracił już życie). Zaczęto z nim pracować, a przede wszystkim - nie spuszczać ze smyczy. Natomiast ten mały pies może się rzucać do wszystkiego... bo jest mały i walić o samochody innymi nie będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, małym psom bardzo dużo uchodzi na sucho tylko dlatego, że są małe, a psa, który waży 3 kg po prostu fizycznie łatwiej opanować, niż takiego, który waży 30. :/

      Usuń
    2. Gorzej, gdy ktoś po prostu nie chce psa opanowywać. Bo jest mały i tak "słodko" się rzuca do innych. Na własnych nogach przekonałam się, że małe igiełki może i łydki nie odgryzą, ale to cholernie bolesne. I gdy wtedy właściciel się śmieje, a nie zabiera psa - można się wkurzyć.

      Usuń
    3. Ja zwykle, jak jakiś york rzuca się na mojego psa, słyszę, że T. jest agresywna (agresywnie przytula się do moich nóg i stara się za mną schować...), a tamten "biedny, mały piesek boi się agresora". :/

      Usuń
  7. Jestem za! Super post!
    Właściciele są nie przewidywalni
    wystarczy ułamek sekundy i nie właściwy właściciel
    by doszło do tragedii. :(

    Pozdrawiamy
    Laura i Shira

    wpadnij na nasz blog! :)

    Http://przygodys.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny post, w końcu ktoś odważył się napisać na ten temat...
    Ja nie twierdzę, że moje psy są idealne - wprost przeciwnie, jeden na spacerach bez przerwy szczeka, drugi ciągnie, a trzeci, widząc inne zwierzę, wyrywa się i najchętniej by je zagryzł, dlatego spacerując z Tarą, staram się omijać miejsca, gdzie spaceruje dużo ludzi psami.
    Zgadzam się, niektórzy ludzie zachowują się jak dzieci i kompletne nie obchodzi ich, czy ich pies zaatakuje inne zwierze, a nawet człowieka. Przykładowa sytuacja - jestem na spacerze (bez psa). Na ławce w parku siedzi pan z psem. Nieduży, ale starszawy czworonóg z siwym pyskiem podbiega do mnie i skacze. "Nic nie zrobi" - słyszę od właściciela i chcę iść dalej, ale pies jest natrętny i nie pozwala mi odejść. Dla świętego spokoju głaszczę psa, a ten zaczyna warczeć i pokazywać kły. "Nic nie zrobi" - słyszę po raz kolejny i już mam ochotę coś powiedzieć, ale pies przestaje warczeć i odchodzi, więc daję spokój.
    Takie sytuacje mogłabym niestety wymieniać i wymieniać w nieskończoność.. :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma co brać takich komentarzy do siebie. Wiele osób jest po prostu nieodpowiedzialnych. I psiarze i osoby, które psów nienawidzą. Niestety nie ma co z tym robić. Można mówić, krzyczeć, pisać, a jakiś debil i tak się znajdzie.

    Ja miałem dużo dziwnych sytuacji - puszczanie psa luzem do mojej suni w pobliżu ruchliwego skrzyżowania, wołanie mojego psa z drugiej strony ulicy itd. Nie ma co ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojj bardzo dużo ludzi to osoby nieodpowiedzialne. Staram się sprzątać po psie kupy, szczególnie jak są na chodniku itp., a ostatnio wdepnęłam 2 razy (a mam dobre intencje !) i widziałam pod czyimś pięknym ogrodem kupę chyba bernardyna, taka wielka .. szkoda tych ludzi ;D Po prostu ludzie to głupie stworzenia, które nie umieją przemyśleć decyzji ;) Mam nadzieję, że przeczytasz mój komentarz :)
    http://maniolowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. moja sunia była jako szczeniak pogryziona przez spy. gdy dorosła, zaczęła się rzucać na psy. pracujemy nad tym, są postępy, od czasu do czasu regres. kiedyś w parku -mój pies na smyczy i w kagańcu- podbiegła do nas nieduża sunia. psy się przywitały(bo już wiem, jak zrobić, by mój pies zrobił to spokojnie), ale potem moja się zjeżyła, a mała zaczęła szczekać. poprosiłam właściciela o odwołanie psa. i usłyszałam, że teraz nie przyjdzie na wołanie i nic się nie da zrobić. ta sunia biegła za nami szczekając i podbiegając i odbiegając przez pół parku. a ja ze swoim spanikowanym psem starałyśmy jak najszybciej się oddalić. ale to mój pies jest zły i dziki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachowanie tamtego człowieka uważam za skandaliczne. Jak to "nie da się nic zrobić"? Jak pies się nie słucha to albo się go nie spuszcza ze smyczy w miejscach, w których może komuś przeszkadzać albo jeżeli już dojdzie do tego rodzaju sytuacji podchodzi się, zapina psa na smycz, PRZEPRASZA i następnie odchodzi się z pupilem gdzieś dalej. :/

      Usuń

Uwagi? Opinie? Chętnie poznam Twoje zdanie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...