piątek, 2 maja 2014

Przylasek Rusiecki

Przylasek Rusiecki to rozległy zielony teren położony wprawdzie jeszcze w granicach administracyjnych Krakowa, w Nowej Hucie, jednak na tyle daleko od centrum miasta, by można było poczuć się tam, jak na wsi. Pewnie nie trafiłabym w te okolice, gdyby nie fakt, że mój brat jest zapalonym wędkarzem - w Przylasku znajduje się bowiem kilkanaście zbiorników wodnych, będących terenami wędkarskimi, wokół których rozciągają się rozległe pola.

Przylasek Rusiecki to doskonałe miejsce spacerowe, nie tylko dla setera, ale każdego psa, który lubi wodę i szalone gonitwy w trawie. Do Krakowa został przyłączony nie tak dawno, bo w 1973 roku, toteż tereny otaczające stawy są po prostu dzikie - to pola i skupiska drzew, wśród których brak wytyczonych ścieżek, a najbliższa ruchliwa ulica znajduje się w sporym oddaleniu. Dzięki temu psa można spuścić ze smyczy, by cieszył się swobodą na łonie dzikiej przyrody. To ostatnie szczególnie wymaga podkreślenia - w Przylasku nie trudno o spotkanie z sarną, czy inną dziką zwierzyną, której próżno szukać w mieście. Stąd psy o silnym łowieckim instynkcie mogą sprawiać kłopoty i jeżeli mamy problemy z przywołaniem, warto zaopatrzyć się w linę treningową. Czworonogi, które dobrze reagują na komendy słowne lub gwizdek będą się czuły jak w raju, trzeba jednak pamiętać o wędkarzach. Jak wspominałam, Przylasek Rusiecki to przede wszystkim tereny wędkarskie, więc w licznych kotlinkach na brzegach każdego ze stawów można spotkać wielu entuzjastów łowienia ryb. Przypuszczam, że psiak wpadający z rozłożone na brzegu wędki i żyłki to nic przyjemnego, toteż trzeba zwracać uwagę na to, co robi nasz pupil, aby w porę go odwołać.
Widok na akwen nr 1.

Spacer w Przylasku to przede wszystkim świetna okazja do zwodowania psa. Nad Akwenem nr 1 znajduje się niewielka piaszczysta plaża z łagodnym zejściem do wody, gdzie można powoli, w przyjazny sposób pokazać mu, że pływanie to fajna sprawa. Z kolei bardziej obyte z wodą czworonogi same znajdą wiele miejsc, w których mogą do niej wskoczyć. Pewnie niektórym z nich trudno będzie się oprzeć perspektywie kąpieli, szczególnie w ciepły dzień, dlatego warto przygotować się psychicznie i fizycznie na konieczność powrotu do miasta z mokrym psem. Sama trafiłam do Przylasku w niezbyt zachęcającą pogodę - padał deszcz i nie było zbyt ciepło. Mimo to T., która do tej pory w ogóle nie była zainteresowana pływaniem nagle stwierdziła, że nadeszła pora kąpieli i z własnej inicjatywy chlupnęła do jeziora. Niestety, wybrała sobie niezbyt dobre miejsce dla początkujących pływaków: pień powalonego drzewa, który stanowił wprawdzie wygodny pomost, jednak wprost z niego trafiało się od razu na głęboką wodę. Owszem, zaczęła pływać, ale brak gruntu pod łapami mocno ją zaniepokoił, stąd później większość spaceru upłynęła nam pod hasłem “chcę do wody, ale trochę się boję”. T. krążyła wokół brzegów kolejnych akwenów, moczyła łapy i brzuch, a nawet aportowała rzucane do wody patyki, pod warunkiem, że nie znajdowały się zbyt daleko od brzegu, ale raczej trzymała się płycizn. Po spacerze T., rzecz jasna, ociekała wodą, na szczęście jednak w samochodzie czekały na nas dwa psie koce.

Muszę podkreślić, że wspomniana plaża to kąpielisko Przylasek Rusiecki. Świetnie sprawdzi się, jako miejsce spacerowe w chłodniejsze, słotne dni, jednak latem najpewniej będzie okupowana przez rodziny z dziećmi, dlatego kiedy jest ciepło lepiej ominąć ją szerokim łukiem, żeby uniknąć ewentualnych słownych przepychanek. Na szczęście, poza akwenem nr 1 są jeszcze inne jeziora.
Dumna T. po wydobyciu drewninanego klocka z otchłani jeziora.

Właścicieli psiaków, które nie przepadają za wodą na pewno ucieszy fakt, że Przylasek to nie tylko stawy i otaczające je szuwary. Akweny od Wisły oddziela wał przeciwpożarowy i rozległe pole. To mnóstwo miejsca na bieganie, gonitwy i trening. Wszędzie natomiast jest wilgotno i błotniście, dlatego kalosze są obuwiem obowiązkowym dla każdego psiego przewodnika, który chce cieszyć się spacerem, zamiast myśleć o jeziorach w swoich… butach.
T. buszująca w trawie. W końcu spacer, podczas którego ilość miejsca do biegania odpowiada ilości energii i entuzjazmu psa.
Widok z wału przeciwpożarowego.

Jedyną wadą Przylasku Rusieckiego są śmieci. Niestety, w trawie poniewiera się sporo butelek, puszek, papierów i innych rozmaitych odpadków, które zostawiają za sobą odwiedzający to miejsce ludzie. Przy łowiskach można natknąć się na prowizoryczne kosze na śmieci, w postaci worków przyczepionych do wbitych w ziemię drewninanych tyczek, a Polski Związek Wędkarski, który dzierżawi te tereny, organizuje czasem akcje sprzątania okolicy akwenów, jednak jest to mało, aby utrzymać tam czystość. Mimo to okolice zbiorników wodnych wciąż pozostają mniej zaśmiecone, niż niejeden miejski park po "udanym" weekendzie, nie jest więc tak źle, jak mogłoby się wydawać.

Bez wahania mogę powiedzieć, że wycieczka do Przylasku Rusieckiego okazała się dla T. jak dotychczas najlepszym spacerem w życiu. Nigdy dotąd nie widziałam mojego psa biegającego po łąkach z takim entuzjazmem i radością. Tylu nowych zapachów i niesamowitych wrażeń nie przyniosły T. wszystkie spacery z zeszłego miesiąca razem wzięte. Widać było, że po prostu nie może się zdecydować, gdzie włożyć nos. Jestem przy tym z T. bardzo dumna, bo mimo mnogości interesujących rzeczy wokoło ładnie przychodziła na wezwanie, a nawet udało się nam trochę poćwiczyć chodzenie przy nodze. Rzecz jasna, po takim spacerze T. padła jeszcze w samochodzie, a po tym, jak pozwoliła zaprowadzić się do domu ponownie zajęła się spaniem. Można było zapomnieć, że w mieszkaniu w ogóle przebywa jakiś pies, taka zrobiła się grzeczna!

***

Spacer w Przylasku Rusieckim to, niestety, opcja przede wszystkim dla osób zmotoryzowanych, bo akweny od centrum miasta dzieli około 20 kilometrów. Warto wybrać się tam na cały dzień (szczególnie, jeżeli mamy w rodzinie wędkarzy!), a że Przylasek położony jest daleko od cywilizacji trzeba zabrać ze sobą nieco więcej sprzętu, niż smycz i smakołyki, więc samochód jest tym bardziej przydatny. Teoretycznie można tam dotrzeć autobusem 146, jednak to jeden z rodzaju tych jeżdżących raz na godzinę, więc decydując się na wyprawę komunikacją miejską trzeba przykroić swoje plany do rozkładów jazdy.


View Larger Map
photo credit: mój brat, M.S.

11 komentarzy:

  1. W Krakowie polecam Pychowice - to seterowe tereny. Od ul Tynieckiej odchodzi ulica Rodzinna. Piękne łąki są właśnie na końcu ul. Rodzinnej. Kiedys opisałam je na Berkowym blogu :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki , kiedy następnym razem trafimy do Krakowa będę wiedziała, gdzie się udać. :)

      Usuń
  2. Kolejne fajne miejsce:) Jak to jest, że tak często tam jestem a moje spacery ograniczają sie zwykle do zalewu w Nowej Hucie...;p
    PS: Fajnie T. wygląda kiedy jest mokra, taki chudzielec:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zawsze tak jest, że na swoim dopada spacerowy leniuszek, a jak się jedzie gdzieś dalej przychodzi ochota do testowania różnych dziwnych miejsc. My na przykład bywamy zwykle na Polu Mokotowskim w Warszawie, a nasza znajomość innych parków jest znikoma. ;)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Mój brat na pewno się ucieszy, kiedy przeczyta ten komentarz. :)

      Usuń
  4. Super miejsce, Maks by się bardzo nim jarał ;) No i przepiękne zdjęcia, szkoda tylko, że pogoda nie dopisuje.

    Zapraszam do śledzenia mojego cyklu "Cztery Łapy" o rozpuszczonym Goldenie ;)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu zawsze przy takich wpisach zazdroszczę dużego psa... ;)
    http://3.bp.blogspot.com/-Wkhv1oF5wvg/U1L5td_D60I/AAAAAAAAANU/aBnNF3pBSaI/s1600/przylasekplywanie3.jpg T. ma niesamowite długie łapy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już nie ma aż takich długaśnych łap, wygląda bardziej proporcjonalnie - to zdjęcie zostało zrobione mniej więcej rok temu, w Wielkanoc 2014.

      Usuń
  6. Super zdjęcia i piękny pies :)
    Mam pytanie, gdzie parkowałaś samochód wybierając się na wycieczkę do Przylasku ? Słyszałam, że wjazd na ul.Karasiówka jest płatny, dlatego zastanawiam się czy nie lepiej od strony ul.Kąkolowej ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie pamiętam, niestety. Za kierownicą siedział mój brat, a ja nie zwracałam uwagi na to, gdzie zaparkował. :(

      Usuń

Uwagi? Opinie? Chętnie poznam Twoje zdanie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...