piątek, 30 maja 2014

P. I. E. S. czy pies?

Bywa, że sposób, w jaki traktują mnie ludzie, kiedy w towarzystwie T. pojawiam się w miejscach publicznych jest dla mnie trudny do zniesienia. Prawdę mówiąc, częściej zdarza mi się - przynajmniej w tej konkretnej kwestii - czuć źle i niekomfortowo, niż dobrze. Umieszczony w tytule wpisu skrót wymyśliłam w chwili przemożnej irytacji, po powrocie z kolejnego ciężkiego spaceru. Domyślacie się już, co oznacza P. I. E. S.?

Przypuszczam, że dla kogoś, kto miał okazję podróżować ze swoim czworonożnym przyjacielem komunikacją miejską lub spacerować z nim w zatłoczonym parku w pierwszy ciepły dzień wiosny rozszyfrowanie skrótu nie będzie problemem. To nic innego, jak Przedmiot Intensywnej Eksploatacji Społecznej. Skrót wziął się stąd, że mam wrażenie, iż wiele osób traktuje mojego psa, jak dobro publiczne, porównywalne, na przykład, z przystankiem autobusowym, słupem ogłoszeniowym lub koszem na śmieci, z których każdy może swobodnie korzystać, kiedy tylko ma na to ochotę.

Przypuszczam, że nie wszystkich spotyka to, co mnie - słyszałam, że właściciele czarnych psów mają pewną taryfę ulgową, bo ich pupile są uznawani za niebezpiecznych - jednak z rozmów ze znajomymi psiarzami wiem, iż problem, o którym piszę jest bardziej, niż mniej powszechny. Otóż, osoby nie posiadające psów (w dalszej części wpisu będę używać określenia “cywile”) nie wiedzą, jak zachowywać się, kiedy na swojej drodze napotkają czyjegoś czworonoga. Co więcej, nie zdają sobie sprawy ze swojej niewiedzy, a każdego psa, który wyda się im dostatecznie ładny traktują, jak dobro publiczne, narażając zarówno siebie, jak i zwierzę.
Krótka chwila spokojnego spaceru.
***

Przez kilka pierwszych spacerów powszechne zainteresowanie, jakie wzbudzała T. traktowałam, jak komplement - niczym dumna ze swojej latorośli matka cieszyłam, że świat dostrzega piękno i urok mojego “dziecka”. Szybko jednak zaczęło mnie drażnić, że obce osoby cmokają i wołają mojego psa, zupełnie mnie przy tym ignorując, zwłaszcza, w sytuacjach, gdy zdecydowanie wolałam, aby T. pozostała przy mnie. Miałam nadzieję, że po tym, jak minie okres szczenięcy sytuacja ulegnie zmianie. Nic z tego. Historiami o bezczelności i głupocie ludzkiej mogę sypać z rękawa, niczym magik kartami. Co gorsza, z każdym dniem moja kolekcja się powiększa. Poniżej przedstawiam dwie dla pełnego ilustrowania problemu.

1. Jestem z T. w tramwaju, w drodze na Pole Mokotowskie. To starszy model, z wysokimi schodami, które dla młodego psa są barierą nie do pokonania. Stoję na samym końcu, w ostatnim wagonie, żeby nie przeszkadzać innym pasażerom. T. grzecznie siedzi przy nodze. Kiedy pojazd zatrzymuje się na przystanku drzwi się otwierają; z chodnika widać nas jak na dłoni. Trzy młode dziewczyny, na oko nastolatki, siedzące na ławce na przystanku i czekające na inny tramwaj zaczynają natychmiast wołać T. i cmokać, żeby zwrócić jej uwagę. T. podnosi się i ciągnie smycz, usiłując wyrwać się do schodów, na chodnik. Zatrzymuję ją i staram się skoncentrować na sobie. Nastolatki dalej robią swoje.

2. Rutynowy spacer na osiedlowym skwerze. T. radośnie biega po trawniku nie zwracając uwagi na ludzi wokoło. Nagle jakaś starsza kobieta siedząca z koleżanką na ławce zaczyna ją wołać. T., oczywiście, podbiega do niej i zaczyna witać się z nią z właściwym sobie entuzjazmem. Złote popołudnie przerywają krzyki: “proszę natychmiast zabrać tego psa!”. Oczywiście, przywołuję T., ale przeklinam przy tym w duchu - bo przecież to nie ja kazałam jej do tej ławki podejść.

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś zapytał mnie, czy może T. pogłaskać (P. ma w tym względzie więcej szczęścia; najwyraźniej moje 163 cm wzrostu nie budzą szczególnego respektu w narodzie). Co więcej, nigdy nikomu nie przyszło do głowy, aby przed wyciągnięciem ręki do psa upewnić się, czy nie gryzie lub nie jest agresywny wobec obcych. Dla 99% osób, które spotykam i które wchodzą w jakieś interakcje z T. nie istnieję dopóty, dopóki pies nie zacznie robić czegoś, co się im nie podoba. Wtedy zaczynają się krzyki. Dodam też, że gdy nie pozwalam T. się z kimś przywitać, sadzam ją przy sobie i przechodzień musi minąć nas bez wylewnych powitań z T. bywa, że spotykam się z pretensjami. Pytanie “A co, on niby taki agresywny?” wypowiedziane raczej pogardliwym tonem to chyba najłagodniejsze, co zdarzyło mi się usłyszeć.

Pomijając ewidentny brak kultury, traktowanie psów, jakby zamiast do jednej rodziny należały do całego świata może się kiedyś źle skończyć - nie tylko dla człowieka. Przyjrzyjmy się obu stronom problemu.

Człowiek

1. Nie każdy ładny pies jest przyjaźnie nastawiony do obcych. Czworonogi z trudną przeszłością potrafią zachowywać się wzorowo, kiedy nikt ich nie zaczepia, ale widząc rękę uniesioną do głaskania mogą zaatakować, kierowane agresją lękową. Poza tym, trzeba pamiętać, że nie wszyscy psiarze to rozsądni, odpowiedzialni ludzie: zdarza się, że agresywny pies podczas spacerów biega bez smyczy i kagańca. Każdy, kto bez konsultacji z właścicielem zaczepia cudzego psa ryzykuje pogryzienie.

2. Dla psa dobry spacer często wiąże się z bieganiem po kałużach i błocie oraz tarzaniem się w trawie. Osoba, która przywołuje cudzego psa, radośnie hasającego po trawniku naraża swoje ubranie na bliskie spotkanie z brudnymi psimi łapami i zaślinionym pyskiem podczas wylewnego, często skocznego powitania.

3. Dzieci często kopiują zachowania dorosłych. Można się więc spodziewać, że widząc, jak bez obaw ich rodzice, wujkowie i ciocie podchodzą do nieznanych psów wkrótce zaczną zachowywać się tak samo. Nie każdy pies lubi i akceptuje dzieci. Poza tym, przedstawiciele dużych ras mogą przez przypadek na przykład przewrócić dziecko, chcąc się z nim przywitać. Biorąc pod uwagę prawie zupełny brak edukacji kynologicznej w placówkach oświatowych dorośli nie mogą pozwolić sobie na dawanie dzieciom złego przykładu w tak ważnej kwestii.

4. Zaczepianie czyjegoś psa - chociaż, niestety, najwyraźniej akceptowalne społecznie - jest w gruncie rzeczy niekulturalne. Przeprowadźmy eksperyment myślowy: w wyobraźni podmieńmy uroczego czworonoga na damską torebkę, spoczywającą na ramieniu zmierzającej przed siebie właścicielki. Czy widzieliście kiedyś aby ktoś - bez względu na to, jak bardzo zauroczony rzeczoną torebką - bez słowa podszedł do obcej kobiety, wyrwał jej przedmiot, obejrzał, pomacał, a następnie oddał i odszedł, jak gdyby nigdy nic? Właśnie. Ja również nie. Pies jednak nie jest po prostu rzeczą, dlatego proponowany eksperyment myślowy przeprowadzimy raz jeszcze, tym razem panią z torebką zamieniając na młodą matkę z maleńkim dzieckiem w wózku. Jestem pewna, że ktoś, kto bez słowa wyjąłby niemowlę ze spacerówki, by chwilę się z nim pobawić spotkałby się z uzasadnioną złością ze strony matki, a nawet - przedstawicielem władz.


Pies

Zachowanie, o którym tu mowa nie wpływa dobrze na psy, nawet te najbardziej sympatyczne i przyjazne, czego doskonałym przykładem jest T.

1. Próby przywołania psa lub zwrócenia na siebie jego uwagi mogą narazić go na niebezpieczeństwo, jeżeli zdecyduje się odpowiedzieć na wołanie. Opisana wyżej sytuacja z tramwajem jest najlepszym przykładem takiego nieodpowiedzialnego zachowania.

2. Niestety, mało który cywil zdaje sobie z tego sprawę, ale każdy kto zaczepia psa przykłada rękę do jego edukacji. Staram się uczyć T. ignorowania obcych i właściwego witania się z tymi, z którymi pozwalam się przywitać, ale niewiele to daje, skoro cała reszta świata pokazuje jej, że może każdego bezkarnie zaczepiać. 9 na 10 przypadków, w których T. podbiegnie do kogoś nie wiąże się z żadnymi nieprzyjemnościami. Trzeba jednak pamiętać o tym, że są osoby, które nie lubią psów lub się ich boją i widząc biegnącego w ich stronę dużego psa zdecydują się użyć np. gazu pieprzowego. Próby zaczepiania obcego czworonoga to z jednej strony niszczenie pracy, jaką właściciel wkłada w wychowanie psa, z drugiej narażanie na nieprzyjemności tych, którzy obawiają się tych zwierząt i nie chcą mieć z nimi do czynienia.


Pies to nie P. I. E. S. Chcesz pogłaskać - zapytaj!


Ps. Do wszystkich opiekunów psów lękliwych: swego czasu po anglosaskiej stronie Internetu krążyła infografika The Yellow Dog Project (możecie zobaczyć ją tutaj). Idea polega na tym, aby każdy pies, który potrzebuje więcej przestrzeni ze względu na agresję lękową, okres rehabilitacji, czy cieczkę miał przy obroży/ smyczy przypiętą żółtą wstążeczkę, aby swój problem z daleka zasygnalizować innym. W Polsce wprawdzie akcja się nie przyjęła, ale Monika Pikulik, trenerka współpracująca z psią szkołą Kamiga i właścicielka strachliwej Lary wpadła na świetny pomysł: zamówiła swojej suczce żółtą kamizelkę z napisem "I need space". Podobno uczestnikom jednej z kamigowych grup przedszkolnych pomysł tak się spodobał, że wszyscy sprawili swoim pupilom podobne kamizelki z napisem: "Nie przeszkadzaj, pracuję". Wprawdzie takie ubranko to tylko półśrodek, ale będąc opiekunem psiaka z dużym bagażem doświadczeń z pewnością warto go wypróbować.

Drugą część tekstu znajdziecie TUTAJ.

17 komentarzy:

  1. My już nie mamy takiego problemu Storm nauczył się ignorować zaczepialskich ludzi. Ale znam ten problem od podszewki. Zauważyłam jeszcze jedną prawidłowość - często "cywile" sprawiają wrażenie, jak gdyby uważali psiarzy za osoby specjalnej troski, które nie dosłyszą, nie dowidzą i ogólnie można przy nich bez skrępowania wygłaszać swoje durne opinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra prawda. Ile razy już nasłuchałam się tego, co z moim psem jest nie tak, nie zliczę: a to za chudy, a to ma złą obrożę, a co złe szelki, a to smycz nie taka...
      Oczywiście, staram się uczyć T., żeby ignorowała obcych, ale to naprawdę opornie idzie, kiedy 99% społeczeństwa wysyła jej zupełnie inny komunikat. Boję się, że raz na zawsze nauczy się ignorowania ludzi, kiedy ktoś potraktuje ją np. gazem pieprzowym, bo ona podejdzie się przywitać, a ktoś się przestraszy (to w końcu duży pies).

      Usuń
    2. Psy sa madrzejsze niź nam się zdaje doskonale wiedza co czujemy

      Usuń
  2. Faktycznie u nas ten problem rozwiązany bo duży czarny groźny pies. Ale w drugą stronę to też nie jest fajne, co chwilę wysłuchuję różne komentarze. Chyba najlepiej jakbym w ogóle nie wychodziła z nim z domu bo jest takim zagrożeniem. Ostatnio jedna pani mijała nas szerokim łukiem, podczas gdy zbliżał się do Emeta mały rozszczekany kundelek. Wtedy pogłaskałam Emeta i powiedziałam ,,nie bój się Emecik,piesek nic Ci nie zrobi''. Pani miała bardzo fajną minę ;). Ale ogólnie to już powoli się przyzwyczajam do wszystkich komentarzy w naszą stronę, bo co zrobić..

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, ze psy nie rozumieją tych mądrości wygłaszanych przez cywili, bo wtedy prawdopodobnie 9 na 10 przypadków kończyło by się pogryzieniem;p
    My na szczęście nie mamy obecnie tego problemu, może czarny robi robotę:) Za to kiedy Miloł był jeszcze mały, wiele osób, głównie dzieci chciało za wszelką cenę go pogłaskać, a że nie należy on do psów pozytywnie nastawionych do całego świata a zwłaszcza do obcych, nie lada wyzwaniem było wybrnięcie z takiej sytuacji. Na szczęście mamy to już za sobą:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie na ten sam temat układam sobie w głowie artykuł, tyle że od strony osoby która ma psa, co nie znosi głaskania. Ludzie są bezczelni i głusi, psy traktują przedmiotowo, jakby to każdy pies musiał lubić głaskanie. Na szczęście mojego akurat tak dużo obcych głaskać obecnie nie chce, ale co ciekawe - jak był na lekach uspokajających przez miesiąc to nieznajomi mężczyźni przechodząc schylali się żeby go poklepać po głowie! Widocznie miał inny wyraz pyska niż zazwyczaj, więc się czuli bardziej bezkarni. Na dzień dzisiejszy taka próba pogłaskania skończyłaby się na pewno ostrzegawczym kłapnięciem lub złapaniem jegomościa za rękaw. Bardzo ciekawy wpis, szapoba!

    OdpowiedzUsuń
  5. @Ola:
    Nie chcę, żebyś odniosła wrażenie, że bagatelizuję Twój problem, bo zachowanie, o którym piszesz na pewno jest niemiłe, ale wolałabym znajdować się w Twojej sytuacji, niż w swojej. Co stałoby się, gdyby wtedy w tramwaju smycz wyślizgnęła mi się z ręki, a mój pies wyskoczył na zewnątrz? Gdyby tramwaj zdążył ruszyć, przypuszczam, że już nie miałabym psa. Co byłoby, gdyby ten facet, który próbował przywołać mojego psa z drugiej strony ulicy odniósł sukces i akurat nadjeżdżał samochód? Zachowanie z którym się spotykam stwarza realne niebezpieczeństwo dla życia T., Emet na szczęście jest bezpieczny.
    Jeżeli Cię to pocieszy, również spotykam się z reakcjami typu "Matko Boska, ratujmy naszego yorka! Zbliża się POTWÓR!". Widać wobec T. nigdy nie można przejść obojętnie. ;)

    @Myszasty:
    O, widzę, że mamy odmienne doświadczenia w kwestii głaskania - ja zaobserwowałam, że dzieci (tak mniej więcej do końca podstawówki) jeszcze pytają, a dorośli robią, co im się podoba.

    @PieswWarszawie:
    Okropne. Oczywiście, gdyby Bonzo złapał kogoś za rękę w odruchu obronnym wina spadłaby na Was, a nie na nieodpowiedzialnego człowieka, który sam się prosił o pogryzienie. A ile potem z taką sytuacją potrafi być problemów. Szkoda mówić. :/
    Cieszę się, że tekst Cię zainteresował. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. G'Iro nauczył się ignorować wszystkie zaczepki, bez wyjątku. Niestety będąc puchatym, krzywousznym, biało- czarnym borderzątkiem nie ma innego wyjścia bo osiwiałby gdyby chciał zwracać uwagę na każde wyciągnięte do niego łapsko.
    Natomiast ja czuję się w obowiązku grzecznie lub mniej ludzi odganiać. Odkąd mam Młodego nie życzę sobie żeby go dotykano czy na nieco cmokano. Ktoś cmoka na niego- ja zaczynam cmokać na ktosia... Głupia mina i 1:0 dla mnie.
    A jak juz są niezłomni to G'iro ma dwa podejścia do obcych- albo warczy i kłapie zębami (zwykle w komunikacji miejskiej) albo rzuca się z miłością, skacze, całuje, tratuje, przewraca dzieci... W obydwu wypadkach ludzie szybko odpuszczają :p
    Wczoraj na DCDC siedziałam z nim przy ringu i jakaś pani sobie go pogłaskała... chwilę później już syczała i płakała że biała sukienka ubłocona, ośniliona i podszewka podarta... A można było nie dotykać, to jest najlepsza nauka dla takich "śliskich rączek" ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, kiedy odganiam grzecznie ludzi, zwykle słyszę w zamian niegrzeczne odpowiedzi. Zgadzam się z tym, że najlepsza lekcja dla ludzi to dać się zabłoconemu psiakowi przytulić do nowych spodni/białej sukienki, ale z drugiej strony uważam, że w ogóle nie powinno być potrzeby dawania takich lekcji. Przecież to mój pies - a nie przystanek autobusowy, z którego każdy może korzystać, jak mu się podoba więc jakieś minimum kultury... Ech!

      Usuń
  7. Mam lękliwego psa, który stroni nawet od dotyku osób, które zna (oprócz domowników). Zwykle powiedzenie tego pomaga uspokoić głaskaczy, którzy sami widzą, że pies się kuli i ucieka. Jednak ostatnio babeczka z innym psem koniecznie chciała się zaprzyjaźnić i "pokazać", że taka straszna nie jest. Ja niestety nie miałam możliwości szybkiego odwrotu. Viki szczeknęła, by dała jej spokój. I nagle lękliwy pies to "agresor", bo jej piesek na obcych nie szczeka. O stopniowaniu komunikatów oczywiście nie słyszała...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że dopiero teraz natrafiłam na twojego bloga z tego posta wnioskuję, że jest świetny. Już nie raz słyszałam o tych wstążkach oraz o kamizelakach. Szkoda, że ta metoda nie przyjała się w Polsce, bo ja mam problemy lękowe z Fioną i to jest dość denerwujące gdy ktoś nalefga żeby ją głasakć :/. Mi osobiście również to przeszkadza, człowiek potrafi sobie iść chodnikiem, a nagle podchodzi i mówi jak to ona jest ładne itp. Chce ją pogłaskać bez żadnego uszprzedzenia, a ona reaguje szczekaniem i chowaniem się za mnie. Naprawdę czy ludzie nie mogą sobie wyobrazić, że pies to nasza "własność" i to my decydujemy czy chcemy żeby ktoś go dotykał. Moja przedmówczyni czyli 4Łapki opidała dokładnie taką sytułacje jaka bardzo często występuje u mnie. I tu okazuje się, że ktoś zna bardziej mojego psa niż ja i mówi mi, że jest agresywny. Bardzo ciekawy artykuł. T, jest piękna *.*

    Pozdrawiamy Hania&Fiona

    OdpowiedzUsuń
  9. @4Łapki:
    Niestety, ludziom wydaje się, że pies powinien się cieszyć na każdy objaw zainteresowania z ich strony, a kiedy tak nie jest lekko przypinają mu łatkę agresora. :(

    @Hania:
    Bardzo miło mi czytać, że blog Ci się podoba.
    Myślę, że kamizelki całkiem nieźle zdają egzamin, jeżeli tylko są odpowiednio rzucające się w oczy (wściekły żółty, a na tym czarny napis). Obawiam się, że z dorosłymi ludźmi niewiele da się zrobić w kwestii traktowania przez nich cudzych psów, jednak jest jeszcze nadzieja dla dzieci. Niemniej, warto zwracać uwagę i tłumaczyć - oczywiście, w kulturalny sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety czasami ludzie tego nie rozumieją i specjalnie podstwaiają swoje jakże "interesujące" i "mądre" oferty mimo uwag, które powtrza się już setny raz :/.

      Usuń
  10. Hej, umieściłam Waszą historię w artykule wraz z podlinkowaniem do bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, mam nadzieję, że tekst komuś się przyda. To ważny problem i im więcej się o nim pisze tym lepiej.
      Ps. T. oburza się, że wybrałaś zdjęcie, na którym nie wygląda jak gwiazda filmowa, tylko jak mokry wypłosz. :P

      Usuń
  11. rzeczywiście kokardki się nie sprawdziły, ponieważ wiedza o nich tylko właściciele psów, którym je zawieszają :), ale kamizelka to może być coś innego. Ja w każdym razie mówię w autobusie: czy che pani by pies mi urwał rękę?

    OdpowiedzUsuń
  12. My mieszkamy na totalnym odludziu, i mało kogo spotykam z Pianem na spacerach. Ale jak już ktoś się trafi, to czasem jest cmok cmok. Chociaż przeważnie przechodzę z psem na drugą stronę ulicy, i problem znika, bo sąsiedzi nie są na tyle zawzięci, żeby przez ulicę wołać psa - na szczęście…
    Najczęściej jednak spotykam się z tym, że kiedy Łopcio zaczyna już na taką osobę szczekać, to ona - z niewiadomych mi powodów - zaczyna jeszcze bardziej "ochachować" (Ojej - wyciąga rączkę - nie bój się, malutki!).
    Ciekawy post, dobrze, że o tym wspomniałaś:)

    OdpowiedzUsuń

Uwagi? Opinie? Chętnie poznam Twoje zdanie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...